poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział VII

Rozdział przyśpieszony specjalnie dla Ayame ;) Wiem, że nie mogłaś się doczekać ;3

***

Lider popatrzył na Itachiego i chyba zastanawiał się co ma zrobić. Nie powiem zaczęło mnie to już powoli denerwować. Gdy przeniósł wzrok na mnie, wiedziałam, że jego pomysł mi się nie spodoba.
  - Jeśli nie.. to mam inny układ. - Spojrzałam pytająco - Jeśli wygrasz z dwoma członkami organizacji to możesz odejść, jeśli nie, to zostajesz.
  - Nigdy! - Spróbowałam cofnąć się, ale wpadłam na starszego Uchiha. - Nie masz prawa niczego mi nakazywać! - Rudemu chyba się to nie spodobało i uderzył mnie prostu w twarz, a ja poczułam jak gorąca ciecz zalewa moje lewe oko.
  - Ty!! - Chciałam rzucić się na Lidera, ale poczułam chłodną dłoń na nadgarstkach i na czubku głowy. Itachi wykręcił moje dłonie na plecach, a moją twarz oparł o biurko. Miałam przynajmniej satysfakcję, że "ubrudzę" miejsce pracy temu rudzielcowi. Jednak ja się tak łatwo nie poddaję i chciałam użyć jakiegoś jutsu, ale nie czułam w sobie ani krzty chakry. Spróbowałam jeszcze się wyrwać, jednak nie przyniosło to efektu. Po chwili ciszy powiedziałam zrezygnowana:
  - Niech będzie. Zgodzę się na ten układ, ale jaką mam pewność, że dotrzymasz słowa i po wygranych walkach będę mogła odejść? - Lider uśmiechnął się, a ucisk na moim ciele zelżał
  - Masz moje słowo...
  - To mi niczego nie gwarantuje.
  - Ale to musi ci  wystarczyć. Itachi zabierz ją do pokoju w którym leżała i przypilnuj jej. Za jakiś czas Was wezwę i wtedy nasza Shiro sobie powalczy - prychnęłam i spojrzałam ponuro na rudzielca.
  - Nie jestem wasza. - Gdy nie otrzymałam odpowiedzi, chciałam jeszcze coś powiedzieć, jednak Uchiha popchnął mnie w stronę drzwi. W drodze do pokoju podążałam za nim bez słowa. Musiałam sobie to wszystko jakoś poukładać. Po kilku minutach mój "opiekun" zatrzymał się przed otwartymi drzwiami. Spojrzałam na niego, a on popatrzył na mnie jakbym była jedną z jego fanek, gdy mieszkał jeszcze w Konoha. Itachi miał swoje fanki, nieźle co? Ale wracając do siedziby Akatsuki, Uchiha szybko przeniósł wzrok na coś ponad moją głową.
  - Itachi.. kim ona jest? - Usłyszałam za swoimi plecami. Tak jak mówiłam rudzielcowi, nie miałam ochoty poznawać już nikogo innego z tej organizacji, więc nie patrząc na nikogo weszłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Rzuciłam się na łóżko i przytuliłam twarz do poduszki, myśląc o tym co wydarzyło się przez.. No właśnie nawet nie wiem ile spałam! Przekręciłam się na plecy i podniosłam swoje szanowne cztery litery, siadając na brzegu łóżka. Na krześle siedział Uchiha i bacznie mi się przyglądał, jednak gdy nasze spojrzenia się spotkały, przeniósł wzrok na sufit. Jeśli myśli, że zacznę rozmowę to się grubo myli... W końcu jednak ciekawość i moja nieumiejętność do trzymania języka za zębami, dały o sobie znać.
  - Dlaczego? - Mój "rozmówca" nie przestawał kontemplować różnych odcieni szarości sufitu - Musiałeś powiedzieć temu rudzielcowi o mnie? - Myślałam, że nie doczekam się odpowiedzi, co wcale by mnie nie zdziwiło, jednak po chwili ciszy usłyszałam jedno słowo
  - Kaprys... - Otworzyłam szerzej oczy i momentalnie znalazłam się przez Itachim. Pochyliłam się nad nim i spojrzałam mu w oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry i czułam jak jego gorący oddech owiewa moją twarz. Straciłam kontakt z otaczającą mnie rzeczywistością i mimowolnie rozchyliłam usta...

***
To by było na tyle dzisiaj :D Wiem, że dość krótko, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że dalsza część już się przerabia. Sayo! ;3

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział VI

Przez ten okres przedświąteczny i same święta, miałam tyle roboty, że nie miałam kiedy wstawić następnego rozdziału, który wymagał tylko małych poprawek, a ogólnie był gotowy od ponad tygodnia. Ale dość narzekania, zapraszam do czytania!


***

  Gdy się ocknęłam byłam skołowana i nie wiedziałam co się stało. Coś podpowiadało mi, żebym nie ruszała się ani nie wstawała, ale że ja najpierw robię, a później myślę... Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Nie było w nim nic szczególnego. Szafa, biurko, krzesło, stolik i fotel. Ściany były fioletowe, a co było najdziwniejsze nie było tam żadnych okien. Zauważyłam niewyraźny zarys zamkniętych drzwi, gdzie jak przypuszczałam znajdowała się łazienka. Na stoliku stała świeca, która nieco oświetlała pomieszczenie. Patrząc na ziemię spostrzegłam smugę światła wydobywającą się spod drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Na moje rzeczy.. Co?! Szybko odrzucałam kołdrę. Byłam w samej bieliźnie. "Zabiję tego co mnie rozebrał!  Zabiję a później poświęcę Mistrzowi.."  
  - Shiro nad czym ty się zastanawiasz, ubieraj się i uciekaj..- w myślał myślach usłyszałam Yuchiro. Wywróciłam oczami i zrobiłam tak jak powiedział demon. Nigdzie nie mogłam znaleźć mojej broni, więc odpuściłam sobie poszukiwanie. Podeszłam ostrożnie do drzwi i otworzyłam je. Za nimi znajdował się korytarz, który ciągnął się w lewą i prawą stronę. Nigdzie nie było nikogo i intuicyjnie skręciłam w lewo. Po 5 minutach skradania się rzuciłam się biegiem, próbując wyczuć czyjąś czakrę. Na darmo, nic nie wyczułam. Gdy przebiegłam przez skrzyżowanie korytarzy obróciłam się i zobaczyłam niebieskiego mężczyznę w stroju.. Akatsuki! O cholera... On popatrzył na mnie zdezorientowany i po chwili rzuciła się za mną w pogoń. Przed sobą zobaczyłam wielkie drzwi i niewiele myśląc wbiegłam zatrzaskując je za sobą. Naparłam na nie całym swoim ciężarem żeby ten wielkolud nie mógł ich otworzyć, ale nic się nie stało, tak jakby sobie odpuścił. Obróciłam się tyłem do drzwi i stanęłam nieruchomo. Przede mną stał rudowłosy mężczyzna. Spojrzałam w jego oczy i zapomniałam o oddychaniu, co było i jest u mnie wyrazem obawy połączonej z wielkim szokiem. "Koleś ma rinnengan.. To mam przejebane..." Rudy przyglądał mi się przez chwilę, a później jakby nigdy nic, odwrócił się i usiadł za biurkiem. Po chwili ciszy zdobyłam się na odwagę i zapytałam:
  - Kim jesteś?
  - Zasada pierwsza: Nie odzywaj się niepytana. - Pouczył mnie zimnym głosem, a we mnie obudziła się demoniczna natura.
  - Nie mów mi co mam robić, rudzielcu.. - Nim się obejrzałam uderzył mnie tak, że wypadłam przez drzwi i zatrzymałam się na ścianie, robiąc w niej głęboką dziurę. Uśmiechnęłam się drwiąco, póki mam czakrę nie jest w stanie nic mi zrobić, bo moja skóra jest jak pancerz. Jednakże od uderzenia przed oczami pojawiły mi się czarne mroczki i nim zdążyłam je zwalczyć poczułam silny ucisk na szyi, a pod nogami straciłam grunt. Ten rudy trzymał moje gardło w stalowym uścisku.
  - Nie udusisz mnie, ja nie muszę oddychać. - Wychrypiałam strasznie zmienionym głosem, przez to, że zgniatał mi gardło. Przez chwilę jeszcze potrzymał moją szyję, a potem upuścił na podłogę. Poczułam jak moje siły mnie opuszczają. "Ten rudzielec zablokował mi czakrę!"
  - Teraz wróćmy do mojego gabinetu. - Poszłam za nim, nie miałam nic do stracenia. - Jak pewnie zauważyłaś jesteś w siedzibie Akatsuki. Ja jestem Liderem i tak też masz się do mnie zwracać. 
  - Nie. Nie mam ochoty tu zostawać, więc sayonara!
  - Nigdzie nie pójdziesz. No chyba, że jako zwłoki, ale wtedy to zajmie się tobą Zetsu. - Usiadłam naprzeciwko niego i oznajmiłam patrząc mu się prosto w oczy.
  - Nie chcę już poznawać nikogo więcej z tej chorej organizacji, - zobaczyłam jak rudemu na skroni pulsuje żyłka - więc zadam proste pytanie. Czego ode mnie chcesz? 
  - To zależy od tego czy jesteś osobą, której szukamy. Jeden z moich ludzi potwierdził twoje tożsamość, ale wolę się upewnić..- w myślach usłyszałam głos Yuchiro: 
  - Nie przyznawaj się. Blefuj!
  - Nie krzycz. Słyszę i nie mów mi co mam robić. Ty masz mi pomagać, a nie rozkazywać! - Spojrzałam na Lidera z pogardą.
  - Ktoś z twoich ludzi? Proszę cię.. nie znam nikogo z was, więc jak ktoś z Akatsuki miałby znać mnie?
  - Skoro jesteście z tej samej wioski, to niemożliwe abyś go nie znała.. Uchiha, mówi ci to coś?
  - Uchiha, Uchiha.. Hmm.. Znam jedynie Sasuke. - Rudy przez chwilę przyglądał mi się uważnie i dało się słyszeć pukanie do drzwi.
  - Wejść! - Gdy osoba weszła do pomieszczenia a jej wzrok spoczął na moich plecach przeszedł mnie zimny dreszcz. - Itachi, dziewczyna twierdzi, że cię nie zna. Mógłbyś się z nią zapoznać? - Chłopak nic nie powiedział, tylko podszedł i położył mi swoje zimne dłonie na ramionach. Automatycznie wzdrygnęłam się.
  - Uchiha zaraz wracam, a ty się nią zajmij. - Usłyszałam ciche "PUFF" i Lider zniknął.
  - Wstań.- To niemożliwe żeby ten piękny głos Itachiego, zmieniła się w tak bezbarwny... Wstałam, gdy poczułam, że jego dłonie opuszczają moje ramiona. Odwróciłam się w jego stronę i opuściłam głowę patrząc na czubki butów i brudną podłogę, byle tylko nie na niego. 
  - Boisz się mnie? - Zapytał cicho, a ja dałam się sprowokować do spojrzenia mu w oczy. Zdziwiłam się, gdy zamiast czerwonych tęczówek zobaczyłam jego naturalne czarne tyle, że wyprane z wszelkich emocji, nie wyrażające nic.
  - Ty jesteś Itachi Uchiha, o którym mówił ten rudy? 
  - Shiro nie udawaj. Wiesz dobrze, że ja się nie mylę, więc po prostu się przyznaj. - Cicho westchnęłam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
  - Ale po co? 
  - Bo jeśli się nie przyznasz, to nie będzie stuprocentowej pewności, że jesteś tą, której szukamy i cię zabiję. 
  - To dalej. Będę szczęśliwa jak ci się uda. Poproszę wtedy Mistrza, żeby odesłał mnie z powrotem. 
  - Więc jednak.. - za biurkiem pojawił się Lider, a ja patrząc wyzywająco w oczy Itachiemu przyznałam się.
  - Tak, jestem wybranym dzieckiem Shiro Hebi. Coś jeszcze? 
  - Teraz masz do nas dołączyć. - Zaczęłam się śmiać. 
  - Nie. - Mężczyzna zacisnął dłonie na biurku i spojrzał na Uchihę. 


***
To by było na tyle dzisiaj. Z góry przepraszam za wszelkie błędy. Nie wiem kiedy pojawi się następna notka, ale liczę, że do następnego piątku coś powinno się już tutaj znaleźć. ;3

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział V

 Shiro złapała go za rękę z uśmiechem, a on wyrwał się jej i patrząc jej prosto w oczy powiedział dobitnie z jadem w głosie:
  - Nigdy. Nie. Mów. O. Itachim. Nigdy! - Dziewczyna zachichotała, przez co wszyscy oprócz Uchihy patrzyli na nią jakby postradała rozum.
  - Dobra dzieciaki, wracać do treningu, a z Tobą Shiro - spojrzał na nią - mam do pogadania.
Hebi odwróciła się do drużyny tyłem i usiadła na gałęzi jednego z drzew. Kakashi chwilę wyjaśniał coś trójce shinobi i zaraz stał obok niej oparty o pień.
  - Nie drażnij Sasuke. On jest bardzo wyczulony na temat jego brata, co zapewne sama zauważyłaś..
  - Kto by nie był? Ale nie może dać się tak prowokować... On przynajmniej wie kto z jego rodziny żyje, ja nawet tego nie wiem. - Gdy zobaczyła, że Hatake chce coś powiedzieć, brnęła dalej - Wiem, że Konoha nie jest winna ich odejściu z Kraju Ognia, więc coś musiało się stać, a ja dowiem się co. - Między jonninami zapadła chwila ciszy, ale przerwał ją mężczyzna, niemogący powstrzymać ciekawości.
  - Powiedziałaś Hokage?
  - O czym?
  - O twoich zdolnościach..
  - Chyba mi umknęło, a poza tym ma teraz ważniejsze sprawy do załatwienia.
  - Na przykład?
  - Orochimaru chce Sasuke. - Spojrzał na nią zdezorientowany - Idź do Piątej, ona ci wyjaśni..
Kakashi nic nie odpowiedział, tylko zagłębił się w lekturze. W pewnej chwili dziewczyna zapytała:
  - Oni tak zawsze? - Hatake spojrzał na polanę, gdzie Naruto szykował się do zaatakowania Sasuke, a Sakura stała na boku i wołała do Naruto:
  - Naruto ty kretynie! Jak zrobisz cokolwiek Sasuke to pożałujesz!
  - Szczerze mówiąc, to oni często mają takie utarczki.
  - Nic z tym nie zrobisz? - Mężczyzna odpowiedział od niechcenia, zagłębiając się ponownie w lekturze:
  - Nic im nie będzie. To dla nich dodatkowy trening.
Shiro jeszcze raz spojrzała na dwójkę chłopaków i wyciągnęła zwój, w którym zapieczętowana była katana. Chwilę przyglądała się jakby, nie była pewna czy to zrobić i odpieczętowała miecz. Mając go w rękach, dotknęła ostrza dłonią, w której zebrała chakrę. Klinga momentalnie stała się czarna, co w klanie Hebi było oznaką, że właściciel katany był "tym" szczególnym dzieckiem. Dziewczyna zeskoczyła z gałęzi i wbiegła między walczących składając pieczęcie, na koniec wołając:
  - Raiton: Byaku rai! - Naruto i Sasuke trzymali w dłoniach kunaie, które co chwilę krzyżowali. W chwili wykonania jutsu przez Shiro chcieli po raz kolejny się do siebie zbliżyć, ale przeszkodziła im w tym błyskawica, która uderzyła w ziemię pomiędzy nimi i zostawiła za sobą długą, głęboką i poczerniałą szczelinę. Oboje spojrzeli na czarnowłosą, która stała mierząc ich zimnym spojrzeniem.
  - Przestaniecie zachowywać się jak dzieci? Jak chcecie stać się silni zachowując się w ten sposób?
  - Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy. - Warknął cicho Uchiha nawet na nią nie patrząc.
  - No jak sobie chcecie... Moglibyście poświęcić tę nienawiść na trening, a nie na bezsensowną walkę z przeciwnikiem, którego znacie.
  - Zamknij się! - Krzyknął Sasuke i rzucił w nią trzymanym kunaiem. Shiro stała w miejscu i czekała aż ją trafi. Przeciął jej bluzkę i gdy miał zagłębić się w jej ciele opadł na ziemię. Dziewczyna uśmiechnęła się drwiąco do Sasuke, a on tak jak pozostała trójka wpatrywali się w nią z szokiem na twarzy.
  - Ałć? - Hebi zaśmiała się, a Uzumaki zapytał ?
  - Jak ty to..?
  - Shiro! To się robi coraz mniej zabawne. O co chodzi z tym wszystkim?
  - O nic nie chodzi. To po prostu jedna z moich technik. Nic specjalnego.. No cóż nie wiem jak wy, ale ja się zbieram. Słońce zachodzi... - Cicha od pewnego czasu Sakura zapytała:
  - A nasza Hokage dała ci już mieszkanie? - Shiro założyła katanę za pasek mówiąc:
  - Nie musiała tego robić. Dobrze wie, że dam sobie radę. Poza tym na dworze jest bezpieczniej. - Widząc ich zdziwione miny rzuciła od niechcenia - Nie zrozumiecie tego. Na razie! - Rozpłynęła się w powietrzu zostawiając za sobą tylko szczelinę po błyskawicy. Pojawiła się niedaleko strumienia nad którym rosła wierzba z gałęziami dotykającymi tafli wody. Shiro odgarnęła je i od razu zlokalizowała miejsce na nocleg. Położyła się przykrywając jedynie cienkim kocem. Chłód obudził ją godzinę przed świtem, więc wstała i przeciągnęła się, rozprostowując zdrętwiałe ciało. Po chwili poczuła ból w skroni i w jej głowie odezwał się głos, który tak dobrze już znała.
  - Dłużej spać się nie dało?
  - Mistrzu, stało się coś?
  - Brakuje mi nowych ofiar...
  - Przecież poświęciłam Ci kilka dni temu 4 osoby.
  - Nie kwestionuj moich słów! - poczuła ucisk w głowie - Mam dla Ciebie mały prezent. W nagrodę za twoje posłuszeństwo dostaniesz troszkę mocy w postaci jednego z moich oddanych demonów. - Oczami duszy zobaczyła postać człowieka z długimi czerwonymi włosami i czerwonymi oczami oraz z długimi kłami- To Yuchiro. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze dogadywali. - Głos zamilkł, a Shiro poczuła ucisk w skroni wywołany przez nowego demona i upadła na ziemię. Przed oczami przemknął jej czarny płaszcz z czerwonym emblematem i na czole poczuła chłodną dłoń. Zanim straciła przytomność pomyślała jeszcze: "Nie wiedziałam, że demony mają czarne płaszcze i zimne dłonie..." 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział IV

Ohayo! ;) Wiem, że póki co nie ma głównego bohatera, ale nie wiem też czy jest dalszy sens pisania tego bloga...
To tyle informacji przechodzę do notki :3 i z góry przepraszam za wszelkie błędy styl., inter. itd. 
  


  - CO?! - Kakashi przyjrzał się jej uważniej, jakby nie do końca był pewien tego co usłyszał - Jak to zdążyłaś się wywinąć? - Hebi wywróciła oczami.
  - Nieprecyzyjnie się wyraziłam... Wiesz, że Uchiha należy do Akatsuki, prawda? - jonnin przytaknął - Urządzili sobie małe polowanie na mnie, a przynajmniej 4 osoby z organizacji... Chcą żebym do nich dołączyła. Itachi się jeszcze ze mną nie spotkał, ale to pewnie tylko kwestia czasu.
  - Trzeba powiadomić Hokage!
  - Nic. Nie. Trzeba. - powiedziała dobitnie i zmroziła go wzrokiem - Zgubiłam ich, więc nie ma powodów do obaw, a nawet jeśli coś by się działo to sama sobie poradzę..
  - Ja nie powiem nic Hokage, obiecuję, ale ciekawi mnie jedno. Czemu aż tak im na tobie zależy? 
  - Powiedzmy, że odkryłam trochę inną formę mojej mocy i mam dodatkowe hmm.. jakby to nazwać.. zdolności, to dobre słowo. - Shiro uśmiechnęła się do swoich myśli.
  - A to znaczy? - Dziewczyna westchnęła i powiedziała z rezygnacją
  - Zbadaj mi puls..
  - Co? - Kakashi zmarszczył brwi
  - No sprawdź mój puls, tętno czy jak to nazwiesz. - Mówiąc to przechyliła głowę by miał łatwiejszy dostęp do swojej szyi. Mężczyzna po chwili wahania ułożył palce na właściwym miejscu i zobaczył przebłysk czerwonego koloru w jej oczach. "Musiało mi się zdawać.." Skupił się na wyczuciu jej tętna, ale po kilku sekundach czekania nic nie poczuł. Odsunął się od niej na kilka kroków i spojrzał na nią pytająco
  - Co? Nie ma? A to ci niespodzianka.. - zadrwiła - W bibliotece jednej z wiosek znalazłam ciekawe informacje dotyczące mojej rodziny. Okazało się, że rodzina Hebi, zawarła pakt z Szatanem. Dotyczył on dobrego powodzenia rodziny i innych bzdur. W zamian obiecywano jedno dziecko, które będzie mu poświęcone. Ma być ono jego wysłannikiem, ale posiada wolną wolę w wyborze ofiar. Musi poświęcać je dla Szatana poprzez krótką modlitwę, której nie wypowiem. Osoba ta nie potrzebuje pożywienia czy innych środków niezbędnych do życia zwykłym ludziom. Nie musi oddychać, a serce nie musi bić. Może zyskać nawet specjalne jutsu, ale to w wypadku zabicia odpowiedniej liczby ofiar. Jutsu to, to jutsu nieśmiertelności. Jednak następnym i najistotniejszym warunkiem jest to, że można rozwinąć je wyłącznie za pomocą rinnengana.. To chyba wszystko co najważniejsze. - Shiro spojrzała na mężczyznę i zobaczyła strach w jego oku. 
  - Domyślam się, że to ty jesteś owym poświęconym dzieckiem?
  - Brawo!! Dlatego w niektórych małych wioskach zaczęto nazywać mnie Córką Szatana albo Wysłanniczką Śmierci, kto co lubi.. Pewnie przez te pogłoski dotarło do mnie Akatsuki...
  - Musimy powiadomić o tym Hokage.! - Shiro pokręciła głową.
  - Kakashi-san ja nic nie muszę.. Ale póki co Hokage tutaj nie ma i nie martw się powiem jej o wszystkim - Po chwili ciszy młoda kunoichi zapytała w przestrzeń - Księżniczka mnie wzywa czy kazała mnie śledzić? - Kilka metrów od nich pojawił się członek ANBU
  - Wzywa cię do archiwów.
  - Prowadź - zrobiła kilka kroków i rzuciła przez ramię - Do zobaczenia. 
Po kilku minutach biegu byli na miejscu. Szła za człowiekiem z masce kota przez korytarze i schody aż w końcu doszli do wielkich drzwi.
  - Hokage czeka w środku - ANBU zniknął, a Shiro wślizgnęła się do środka. Po godzinie dziewczyna skończyła mówić o znienawidzonym przez siebie Orochimaru i patrząc obojętnie na zasępioną twarz Tsunade powiedziała:
  - No i chce Sasuke. Wykorzysta go jako kontener dla swojej zgniłej duszy. To chyba wszystko. Teraz chcę katanę i księgę. 
  - Dobrze... ale jest jeszcze jedna sprawa. Chcę abyś dołączyła do ANBU. - "Chce mieć mnie na oku." - przemknęło jej przez myśl. 
  - Czemu nie, ale chcę mieć wstęp na treningi Drużyny Siódmej. Kakashi się zgodzi. 
  - Jeśli tak, to nie mam nic przeciwko, a teraz chodźmy.. - Weszły do pomieszczenia pełnego skrzyń i z jednej z nich Tsunade wyciągnęła dwa zwoje. Podała je Shiro, a ona schowała je do kabury. 
  - Nie sprawdzisz? 
  - Nie, jeśli będę fałszywe to.. - uśmiechnęła się przerażająco - coś wymyślę.
  - Nie nie będziesz musiała wymyślać. Co do twojego dołączenia do ANBU, to będzie to dla Ciebie okres próbny. Przyjdź jutro do mojego gabinetu i wtedy omówimy resztę.
  - Hai Hokage-sama - Hebi wsiąknęła w podłogę, a obok Tsunade pojawił się członek ANBU. 
 Wysłanniczka Śmierci udała się na jedno z pól treningowych i nic nie robiąc sobie z obecnego tam treningu usiadła pod jednym z drzew. 
  - Shiro! Co ty tu robisz?! - Dziewczyna spojrzała w stronę głosu i zobaczyła Naruto oraz resztę drużyny łącznie z ich sensei'em.
  - Siedzę Naruto, siedzę..
  - Ale czemu tutaj?
  - Bo Hokage zgodziła się na to bym miała wstęp na wasze treningi - popatrzyła po twarzach zabranych - Kakashi zgaduję, że to Team 7 o którym mi mówiłeś..
  - Tak to moja drużyna. Naruto już znasz, następna Sakura Haruno i ostatni Sasuke...
  - Młody Uchiha - Hebi wstała i okrążyła kruczowłosego kilka razy wokół, uśmiechając się złowieszczo - Ciekawe...
  - Młody?! Jestem jedynym z rodziny!
  - Poważnie? - popatrzyła mu prosto w oczy - To Itachi już nie zalicza się do rodziny? - Sasuke zacisnął szczękę i pięści a po chwili zamachnął się na Shiro. 

To by było na tyle. Do następnego i ile on będzie...