środa, 11 czerwca 2014

Rozdział XI

 Dawno mnie tutaj nie było, ale w końcu to szkoła jest najważniejsza, więc teraz gdy mam już więcej czasu, to i znalazłam go trochę żeby wstawić następny rozdział :) Wybiłam się trochę z rytmu pisania na blogu, a co za tym idzie nie wiem jak wyjdzie mi dzisiejszy rozdział, ale dość już o tym. Miłego czytania ! ;3 


 Otwierając na oścież drzwi, zobaczyłam Lidera siedzącego za biurkiem, a raczej należy powiedzieć ogólny zarys jego postaci z czego wyróżniały się jego płomiennorude włosy i rinnengan. Reszta ukryta była w mroku rozpraszanym tylko wątłym płomieniem świeczki, która stała obok dokumentów nad którymi się pochylał. Swoje spojrzenie, pełne dezaprobaty tym że weszłam do gabinetu bez pukania, skierował na mnie i Yuchiro. Bez wahania stanęłam przed nim i czekałam na to co powie.
  - Witam nową członkinię Akatsuki! - Jego usta rozciągnęły się w nieprzyjemnym uśmiechu a ja spojrzałam na niego bezmyślnie. " Że co niby?! To wszystko wina Uchihy! - Spojrzałam na Itachiego, który stał obok mnie razem z Yuchiro - Przecież ja nie mogę tu zostać. Jak widzę choćby jednego z tych.. uhhh.. to mam ochotę ich zabić. Musi być jakieś inne wyjście z tej chorej sytuacji. Nie wytrzymam z Łasicą w jednej organizacji, nie mówiąc już o jednej siedzibie, bo zapewne będę chcieli mnie tu przez jakiś czas trzymać. To niemożliwe.."
  - Odpowiadam już na twoje niezadane pytanie, o którym zapewne teraz tak bardzo usilnie myślisz. Nie masz szans na odejście stąd żywą ani martwą. Układ to układ.. Chociaż Zestu cieszyłby się z takiego kąsku - Spojrzałam na rudego z odrazą, a on odwdzięczył mi się pełnym wyższości uśmiechem - Przegrałaś Shiro, przegrałaś walkę ze swoim dawnym kolegą i musisz teraz dołączyć do Akatsuki. Chciałbym cię teraz oficjalnie powitać w naszym gronie..
Nim zdążyłam odpowiedzieć, do rozmowy wtrącił się demon.
  - Już raz was pokonaliśmy, czemu nie mielibyśmy zrobić tego ponownie. Nie musimy przyjmować waszych warunków i możemy po prostu odejść! - Lider przeniósł spojrzenie na Yuchiro, a ja zacisnęłam pięści.
  - Yuchiro prawda..? Nasza droga Hebi, nie złamie zasad..
  - A co ty możesz wiedzieć o jakichkolwiek zadach?! - rzuciłam - Jesteś tylko przestępcą!
  - To tak jak ty.. Ja nie łamię zasad. Prawdziwy shinobi nie rzuca swoich słów na wiatr i nie łamie danego słowa.
  - Nie mów mi co mam robić! - Odwróciłam się do Yuchiro obok którego zobaczyłam Konan, ale nigdzie nie było czarnowłosego. W pokoju zapadła cisza, którą przerwałam nie mogąc jej wytrzymać - Widocznie nie mam wyjścia, więc dołączę do was, ale mam jeden warunek. Chcę by Uchiha trzymał się ode mnie z daleka.
  - Witamy w Akatsuki Shiro.. - Mężczyzna uśmiechnął się i wrócił do przeglądania dokumentów. Poczułam lekkie dotknięcie w ramię i pociągnięcie. Zostałam wyprowadzona na korytarz przez demona i niebieskowłosą.
  - Jestem Konan.. Ty nie musisz się przedstawiać, wszyscy cię już tutaj znają. Zrobiłaś małe zamieszanie swoją walką i przy okazji podpadłaś kilku członkom organizacji.
  - Mam się teraz niby bać? Jeśli któryś z nich mnie dotknie, to pożałuje że się urodził. - Moja towarzyszka uśmiechnęła się do mnie miło, a ja wiedziona instynktem położyłam dłoń na głowie Yuchiro - Pogadamy później, odpocznij. - Demon rozpłynął się w czarnym dymie.
  - Ciesze się, że dołączyłaś do Akatsuki, bycie jedyną dziewczyną w organizacji pełnej samych facetów jest dość męczące..
  - Też chciałabym powiedzieć, że się cieszę.. - Ruszyłyśmy korytarzem, w kierunku znanym tylko Konan, która opowiadała mi podstawowe informacje o poszczególnych osobach z organizacji. W końcu doszłyśmy do pomieszczenia, które wyglądało mi na kuchnię i chyba właśnie nią było, chociaż nie.. Bardziej wyglądało mi to na szpital albo coś w tym stylu. Nie chodzi mi oczywiście o sterylność czy przesadną czystość, ale o nieboszczyka na stole. Nad nim pochylony był ten dwukolorowy człowiek z liśćmi. "To chyba ten Zetsu, który cieszyłby się gdybym była martwa, więc o to chodziło Liderkowi.." Konan widząc jak zabiera się do konsumowania ciała, spojrzała na mnie i powiedziała:
  - To właśnie nasz Zestu, nie wchodź mu w drogę.. Lepiej stąd chodźmy, nie będziemy mu przeszkadzać. - Mówiąc to wycofała się z pomieszczenia i zaprowadziła mnie pod drzwi mojego pokoju.
  - Kiedy poznam resztę tej chor.. organizacji?
  - Jeśli Lider niczego im nie zleci to może jutro, teraz idź odpocząć. Jutro rano na pewno ktoś cię obudzi, możliwe że będę to ja. Do zobaczenia.. - Uśmiechnęłam się do niej i weszłam do ciemnego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w rzeczy które jakimś cudem znalazły się na moim łóżku. Nie myśląc o niczym zasnęłam niepewna co przyniesie kolejny dzień, wiedząc tylko jedno. To że teraz moim domem jest Akatsuki i to do nich należę.

 

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział X

Na początek dwie sprawy..
SPRAWA PIERWSZA  Wielkie gomene za moją nieobecność, ale wiele spraw nie poszło po mojej myśli i nie miałam głowy do tego by cokolwiek pisać. Mam nadzieję, że rozumiecie ;)
SPRAWA DRUGA Ten blog ma już ponad 1400 wyświetleń za co szczerze dziękuję wszystkim czytelnikom :)
Teraz zapraszam na nowy rozdział, który (mam nadzieję) spełni wasze oczekiwania, bo mnie osobiście nie przypadł on za bardzo do gustu..



  Kuso! Przez niego jestem pozbawiona jednego ze zmysłów i od teraz mogę polegać tylko na słuchu i intuicji.. Trzeba wyrównać szanse. Jeśli ja nic nie widzę, nikt nie będzie mógł! Czas pokazać chociaż jedną z technik Mistrza.. W głowie miałam już plan, który nie wymagał ode mnie zbyt dużego nakładu sił i chakry, a dodatkowo kończył walkę po kilku minutach. Szybko złożyłam pieczęcie.
  - Raiton: Byaku rai! - Dookoła mnie w podłożu, pojawiły się szczeliny po uderzeniach błyskawic. Uważnie obserwując mojego przeciwnika, użyłam jednego z znanych mi zakazanych jutsu i po kilku sekundach z ziemi wystrzeliły słupy ciemnego dymu, który szybko rozprzestrzenił się po jaskini ograniczając widoczność. Usłyszałam ciche westchnięcie Yuchiro, jednak nie odpowiedziałam słysząc cichy kaszel Itachiego. Zaśmiałam się pod nosem.
  - Co jest Uchiha, dusisz się? - Tak jak się spodziewałam, nie uzyskałam odpowiedzi, a kosmyki włosów musnął mi kunai rzucony przez czarnowłosego. Nie śpiesząc się ruszyłam w kierunku, w którym czułam jego chakrę.
  - Shiro już starczy. Nie chcemy przecież ich zabić, tylko uciec. - Słyszałam zmianę w głosie demona, jednak nie skomentowałam tego, wzruszając ramionami i dezaktywując jutsu. Gdy opary rozpłynęły się w powietrzu, zobaczyłam mojego przeciwnika, który z trudem łapał powietrze. Patrzyłam mu prostu w oczy, w których połyskiwał sharingan. Wiedziałam, że to nie potrwa już długo i przymknęłam powieki. Słysząc głuchy łoskot, ponownie przeniosłam wzrok na Itachiego. Jego czerwone tęczówki zniknęły pod powiekami, a ja odwróciłam się w stronę wyjścia. Na nogach utrzymał się jedynie Lider, który szeroko otwartymi oczyma przypatrywał się nieprzytomnym członkom organizacji.
  - Chyba zapomniałam dodać, że te opary powodują utratę przytomności. Miłych koszmarów Liderze.. - Nie odwracając się za siebie podeszłam do drzwi. Jednak nie pozwolono mi ich przekroczyć. Ból, który mnie dopadł, sparaliżował całe moje ciało. Rozprzestrzeniał się od głowy po koniuszki palców. Z mojego gardła wydobył się wrzask, a spod zaciśniętych powiek wypłynęły mi łzy. Poczułam jak tracę grunt pod stopami i niewidoczne coś lub ktoś, uderzyła mną w litą skałę obok drzwi. Po uderzeniu nie czułam już nic, nawet mojej chakry. Obraz zamazywał mi się z sekundy na sekundę, jednak przed utratą przytomności, zobaczyłam jeszcze pochylającą się nade mną postać. Jej twarz była mi znajoma..
  - Yuchiro.. - Więcej nie było nic, tylko ciemność.

***

  - Gdzie ja jestem? - Zapytałam samą siebie, widząc wokół siebie tylko ciemność. Chociaż nie.. mam zaciśnięte powieki.. Otworzyłam je powoli i spojrzałam w.. gwiazdy? Zerwałam się z ziemi, na której leżałam i rozejrzałam wokół. Byłam w Konoha, ale tu było inaczej. Tak pusto... Poczułam silną chęć skierowania swoich kroków do posiadłości, którą niegdyś zamieszkiwał mój klan. Po chwili pragnienie to było tak silne, że zaczęłam biec i nie minęło 10 minut jak byłam na miejscu.. Chyba. Zatrzymałam się gwałtownie widząc przed domem tłum ludzi, którzy na koszulach mieli symbole mojego klanu.. Marszcząc brwi, podkradłam się do nich i ukryłam, by mnie nie zauważyli.
- Mistrzu! Pragniemy poświęcić ci członka naszego klanu, który będzie wiernie ci służył, bez względu na okoliczności.. - Spojrzałam na mężczyznę który stał odwrócony do mnie tyłem. Kawałek za nim dostrzegłam posturę mojego obecnego "pracodawcy".
- Czego oczekujecie ode mnie w zamian? Tego co każdy z waszych poprzedników chciał? Dobrobytu klanu i innych takich bzdur? - Mężczyzna stojący do mnie tyłem, klęknął przed nim i podał coś Szatanowi. Spojrzałam na zawiniątko, które dzierżył on w swoich zakrwawionych dłoniach, jednak nie mogłam tego zidentyfikować. - Jeśli pragniecie tego, to mogę przestać na ten układ, jednak mam dodatkowy warunek. Chcę by to dziecko dało mi nieśmiertelność, bo jak wiecie, odradzam się z każdym pokoleniem tego klanu.. Ale mam tego dość! I dlatego, chcę od tej dzieciny tego daru. O rozwinięcie tego jutsu nie macie się co martwić. Sam to załatwię.. Na ludzi nie ma co liczyć, zawsze tylko zawadzacie... - Zapadła cisza. Nawet z mojego miejsca mogłam wyczuć strach członków mojego klanu. - A wy czego jeszcze tu stoicie?! Zostawcie nas samych z Shō! - Na dźwięk imienia zdrętwiałam i wpatrywałam się oniemiała w mężczyznę, któremu Mistrz oddał dziecko. "Mój ojciec?! Ale jak to możliwe?!" Shō, jak ono ma na imię?
- Shiro.. Shiro z klanu Hebi, a od teraz twoja wysłanniczka.. - Wzdrygnęłam się na dźwięk jego zimnego głosu i zacisnęłam mocno pięści, by nie skoczyć ku niemu, i rozpocząć z nim walki.
- Dlaczego robisz to własnej córce? Twój ojciec, nie pozwolił by Rada klanu, pozwoliła mi cię oddać..
- Ona nie jest ważna. Nieraz trzeba poświęcić jednostkę dla dobra ogółu i tak trzeba zrobić tym razem. W końcu przypomnimy Hokage, że klan Hebi nadal ma coś do powiedzenia w sprawach wioski i pokażemy, że pamiętamy o tym jak musieliśmy korzyć się przed.. Uchiha. - Nazwisko to wręcz wypluł, a ja nie mogąc dłużej słuchać, skoczyłam ku niemu...

***

  Znowu widzę ciemność.. Otaczała mnie cisza, którą zakłócił szelest i ciche bicie serca. Poczułam dłoń na policzku, która gładziła delikatnie moją skórę, ciepłymi palcami. Gdy drzwi otworzyły się gwałtownie, ręka zniknęła, a ja nie miałam siły by cokolwiek zrobić.. Gdzie jest Yuchiro, jak jest potrzebny do cholery?! Osoba, która weszła do pokoju, zawarczała głośno i podeszła do mojego łóżka, kładąc mi dłoń na czole.
  - Czego tu chcesz Uchiha?! Nigdy nie pomyślałbym, że zobaczę cię przy łóżku Shiro.. 
  - Ty niczego nie wiesz demonie, więc się nie odzywaj. Lider przysłał mnie, bym jej pilnował i w razie gdy się obudzi mam ją przyprowadzić do niego. Mają do pogadania.. 
  - Nie zbliżaj się do niej Uchiha! Zrobiłeś dla niej już wystarczająco dużo - zakpił - Twój pomysł by wejść do jej umysłu podczas rozmowy z Mistrzem był po prostu genialny. Tylko pogratulować inteligencji! Nie będzie chciał dać jej teraz spokoju.. Może nawet zapragnie spotkania z Tobą...
  - I co w tym złego?
  - Nic, poza tym, że tylko kilku śmiertelników spoza klanu, przetrwało spotkanie z Mistrzem. Może nawet to dobrze.. 
  - Coś ty powiedział?! Śmiesz twierdzić, że jestem słaby?! - Usłyszałam jak Uchiha zrywa się z krzesła, które musiał dostawić obok mojego łóżka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam kpiący uśmiech Yuchiro skierowany do Itachiego, który trzymał go za gardło, myśląc, że cokolwiek mu się stanie. 
  - Ej! Ty! Uchiha! Czy nawet po obudzeniu muszę oglądać twoją mordę?.. - Oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem - I przy okazji puść go, dobrze ci radzę. - Wykonał moje polecenie bez cienia sprzeciwu, co było co najmniej dziwne..
  - Masz iść do Lidera. - Uśmiechnęłam się kpiąco patrząc mu w oczy i rzuciłam patrząc na niego wyzywająco.
  - A posłuszna Itachi-łasica, biega jako posłaniec? To takie słodkie! - Zobaczyłam jak zacisnął zęby, ale nic nie odpowiedział - Yuchiro, gdzie moja katana? - Demon wskazał pod ścianę, gdzie leżała nadal brudna od mojej krwi. Wstałam i podniosłam ją wkładając ostrze do pochwy przy moim boku. Wyszłam na korytarz i poczekałam na czerwonowłosego. Razem ruszyliśmy do gabinetu Lidera, nawet nie obracając się na Itachiego.
  - Yuchiro.. ile spałam? 
  - Emm.. dzisiaj mija 3 dzień.. - Westchnęłam i złapałam się za bolącą głowę, która przypomniała mi o moim śnie? Tak, chyba mogę to tak nazwać. Postanowiłam sobie, że później się nad nim zastanowię i odsunęłam go na brzeg mojej świadomości.
  - Ehh.. głowa mi przez Ciebie pęka.
  - Przeze mnie? Co ja ci takiego zrobiłem? 
  - Opuściłeś moje ciało bez mojej zgody, to mi zrobiłeś. Teraz nie mogę zapanować nad prawidłowym przepływem chakry..
  - No, bo ja ten, no.. 
  - Nie tłumacz się. Koniec tematu, chociaż narazie.. - Nie dając mu szansy na odpowiedź nacisnęłam klamkę do gabinetu Lidera i weszłam do środka. Czułam, że wchodząc tam moje życie nie będzie już takie samo jak kiedyś. Jednak nie wiedziałam, że przez uwolnienie się Yuchiro i moje omdlenie, wpadnę w kłopoty z których nie będę miała zbyt dużych szans na wydostanie się.

Pozdrawiam i czekam na szczere oceny. ~Shiro

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział IX

Ohayo! Pojawił się nowy szablon, który wykonała Akari, której dedykuję dzisiejszy rozdział. 
Już z góry zaznaczam, że nie umiem opisywać walk..Dobra, nie marudzę już, tylko zapieram się za notkę ;)

***
 Gdy stanęliśmy przed wielkimi dwuskrzydłowymi drzwiami, Deidara otworzył je i wszedł do środka. Też chciałam to zrobić, jednak przeszkodził mi głos Uchihy:
  - Zobaczymy co Lider powie o twoim demonie. Przy okazji sprawdzimy jak walczy..
  - Nie odważysz się! - Spojrzał na mnie z wyższością.
  - Lider postanowił, że pierwszą walkę stoczysz z Hidanem..
  - Jashinista
  - Tak, a drugą ze mną. - "To już po mnie.." Jednak zaraz skarciłam się w myślach i uśmiechnęłam się ironicznie.
  - To jeszcze trochę i będę w Konoha..
  - Nie nie doceniaj  przeciwnika, Shiro.
 - Nie ucz mnie! - Zobaczyłam na jego ustach jakby cień uśmiechu i pod wpływem zaskoczenia potrząsnęłam głową. Gdy ponownie na niego spojrzałam, jego twarz nie wyrażała już niczego. "Musiało mi się zdawać. Uchiha i uśmiech? Niee, to niemożliwe..  O czym ja w ogóle myślę?!". Itachi otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Prychnęłam pod nosem, ale weszłam do pomieszczenia, którym jak się okazało była jaskinia oświetlona pochodniami. Koło drzwi czekał na nas Deidara. Na środku stał Lider, Hidan, jakiś rybopodobny mężczyzna i dwóch ludzi w maskach. Jeden w pomarańczowej, w której był tylko jeden otwór na oko, a drugi w zasłaniającej dolną część twarzy. Obok nich stał karzeł, a na końcu człowiek.. Chyba człowiek.. Był czarno-biały i miał liście. "To nie jest normalne." Gdy szliśmy w ich kierunku, wokół Lidera zaczęły krążyć małe, białe kawałki papieru, a po chwili wyłoniła się z nich jedyna dziewczyna, jaką zobaczyłam w tej chorej organizacji. Na jej widok Pain lekko się uśmiechnął, a później przeniósł wzrok na mnie. Spojrzał na moją dłoń, z której wolno skapywały krople krwi. W tamtej chwili całkowicie zapomniałam o ranie na dłoni. Lider z groźbą w oczach spojrzał na moich towarzyszy.
  - Kto ci to zrobił? - Pomyślałam, że może jeśli nie wydam Uchihy, to i on będzie siedział cicho, więc powiedziałam:
  - To drobiazg... Przejdźmy do walk, nie chcę być tu dłużej, niż to potrzebne.
  - Tak jak mówiłem, będziesz walczyła z dwoma członkami organizacji. Będą to Hidan i Itachi. - Spojrzałam niechętnie na posiadacza scharingana - Hidan ty pierwszy. Reszta odsunąć się! - Pozostali z Liderkiem na czele, usunęli się pod jedną ze ścian jaskini. Jashinista zmierzyła mnie spojrzeniem.
  - Teraz doznasz łaski objawienia Lorda Jashina! - Uśmiechnęłam się kpiąco.
  - Ty doznasz nieszczęścia spotkania z moim Mistrzem. - Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam połyskiwała w nich czerwień. W głowie usłyszałam głos Yuchiro:
  - Musimy zgrać się w tej walce. Możesz oddać mi kontrolę nad chakrą. - Przytaknęłam mu i zrobiłam to o co poprosił demon. Na ziemi spostrzegłam swoją katanę. Podniosłam ją i przejechałam po niej pieszczotliwie dłonią. 
  - To zaczynajmy tą zabawę! - Chwyciłam mocniej katanę i ruszyłam w stronę siwowłosego. Początkowo nasza walka nie przedstawiała niczego nadzwyczajnego. Atak, blok, kontratak i tak w kółko. Hidan atakował mnie swoją kosą, a ja odpierałam ją kataną. Po kilku minutach spostrzegłam na czarnym ostrzu jakąś ciecz. Odskoczyłam od mojego przeciwnika na znaczną odległość i zobaczyłam, że z rany na mojej dłoni obficie leje się krew. Jednak nie zdążyłam nic z tym zrobić, bo Hidan doskoczył do mnie i zaczął przyśpieszać swoje ataki. Byłam zaskoczona płynnością jego ruchów i nie udało mi się w porę wykonać uniku. Jashinista trafił mnie prosto w brzuch. Rana była dość głęboka, jednak nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Siwowłosy na widok krwi wypływającej z rany zawył ze szczęścia. Jego mina zrzedła gdy po chwili po zranieniu nie został nawet ślad. Czułam na sobie zaskoczone spojrzenia pozostałych członków Akasuki. 
  - Chikusho! Co jest z nią nie tak? Myślałem, że tylko ja jestem nieśmiertelny. Ale nawet mimo tego, moje rany nie goją się tak szybko jak jej. Jakiej techniki używa? 
Gdy Hidan prowadził jakże interesujący monolog, przestał skupiać się na walce i miałam szansę go trafić. Jednak nie dane mi było zakończyć tak szybko tej walki, bo Jashinista w ostatniej chwili zrobił unik, w wyniku czego zamiast głowy stracił rękę od łokcia w dół. Strata ta go nie ruszyła, gdyż zaraz wyprowadził kontratak. Rzucił we mnie kunai'em, który o mały włos nie trafił w moją krwawiącą dłoń. 
  - Wiem! Ile razy bym jej nie trafił i tak rana się zagoi, ale z tej rany na dłoni krew sączy się odkąd tu przyszła. To jest jej słaby punkt. - Widziałam jak na jego twarzy maluje się zadowolenie i pewność, że wygrana jest jego. Niedoczekanie.. Nie mogłam używać na nim żadnym jutsu, bo musiałam pozostawić sobie chakrę na walkę z Uchihą. Nie miałam czasu na myślenie, bo Hidan jak w jakimś amoku, wpatrywał się w moją dłoń i rzucił się na mnie z kunai'em w ręce. Nie miałam wyjścia i złożyłam pieczęcie do jednego z ognistych jutsu, które pamiętałam z Akademii. Wokół mnie pojawiły się wysokie na kilka metrów słupy ognia, które chroniły mnie przed ciekawskimi spojrzeniami. Spojrzałam na katanę i dostałam olśnienia.
  - Yuchiro przygotuj się do jutsu przyzwania symulacji Mistrza.
  - Ale Shiro, co z walką z Uchihą? 
  - Damy sobie radę, teraz gdy poznałeś już scharingan Itachiego, wiesz jak go zablokować, by nie wszedł do mojego umysłu.
  - Ale..  
  - Żadnych ale. Powiedziałam już. - Yuchiro westchnął i zebrał odpowiednią ilość chakry.
  Kuchiyose no Jutsu! - Zawołałam i słupy ognia zgasły pod nagłym zrywem wiatru. Obok mnie stała ogromna człowiekopodobna postać. To była straszniejsza niż w rzeczywistości postać mojego Mistrza. Wpatrywał się w Hidana czerwonymi oczami i machał niespokojnie podobnym do lwa ogonem. Wszyscy z Akatsuki wpatrywali się w przywołaną przeze mnie postać oniemiali. Na ich widok chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się i ruszyłam razem z Mistrzem na mojego przeciwnika. Po kilku sekundach Jashinista, nie miał przy sobie broni, a jego kończyny były przygwożdżone przez cztery miecze mojego przyzwańca do podłoża. Odwołałam sobowtór Mistrza i spojrzałam na siwowłosego, którego włosy nabierały już powoli koloru krwi, która wyciekała z jego ran.
  - Mówiłam już Jashin to słabeusz. - Mówiąc to wzięłam zamach i pozbawiłam mojego przeciwnika głowy. Na koniec podniosłam odciętą przeze mnie głowę na wysokość mojej twarzy. 
  - Jasna cholera! To boli! Jak popsujesz mi fryzurę dziewczynko to pożałujesz. Lord Jashin nie będzie dla Ciebie łaskawy! - Zanim zdążyła odpowiedzieć mój kark owił oddech Uchihy. "Nigdy nie słyszę, gdy podchodzi do mnie. To zaczyna się robić upierdliwe"
  - Zostaw tego błazna. Teraz czas na moją walkę... - Odrzuciłam głowę Jashinisty i wyjęłam bandaż, by opatrzyć sobie krwawiąca dłoń. Zignorowałam słowa Itachiego, jednak kątem oka obserwowałam jego ruchy. Chciał sprawdzić moją czujność i rzucił we mnie kunai, który odbiłam za pomocą katany. Cały czas patrząc na dłoń, oderwałam kawałek bandaża i zawiązałam sobie na oczach.
  - Jeśli chcesz mnie pokonać Uchiha, kunai'e są na nic. Wymyśl coś lepszego! 

***
To by było na tyle. Mam nadzieję, że się podobało. Do następnego! 

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział VIII

  W tym momencie do pokoju wpadł mężczyzna, z rozpiętym na piersi, płaszczu Akatsuki i ogromną czerwoną kosą, o trzech ostrzach, na plecach. Wyprostowałam się momentalnie i cofnęłam kilka kroków. Nasz "gość" rozejrzał się po pokoju, spojrzał na Uchihę i zatrzymał wzrok na mnie. W głowie usłyszałam tylko ciche prychnięcie i warknięcie Yuchiro. Nim zdążyłam się odezwać postać w drzwiach zwróciła się do Itachiego:
  - Widziałeś Kakuzu? - Zapytany nawet na niego nie spojrzał tylko wrócił do czynności której tak zapamiętale oddawał się jeszcze przed kilkoma momentami, a mianowicie gapienie się w sufit. Przyjrzałam się uważniej mężczyźnie w wejściu i między połami rozpiętego płaszcza zobaczyłam znak Jashina.
  - Jashinista... - Szepnęłam do siebie, ale on również musiał to usłyszeć, bo jego wzrok znów przeniósł się na mnie. 
  - Cześć dziewczynko - uśmiechnął się drwiąco - czyżbyś znała Lorda Jashina? - Wziął swój medalion w dłoń i ucałował go. Prychnęłam i spojrzałam mu wyzywająco w oczy.
  - Mój Mistrz, mówił mi o tym słabeuszu. - Oboje spojrzeli na mnie, Uchiha tym swoim pustym wzrokiem, a Jashinista z nieukrywaną wściekłością i mordem w oczach. 
  - Ty... - Rzucił się na mnie ze swoją kosą, która nie wiem kiedy znalazła się w jego rękach. Stałam i patrzyłam na to szeroko otwartymi oczyma. Gdy miał zadać cios, powstrzymał go beznamiętny głos Itachiego.
  - Hidan, jeśli jej coś zrobisz, Lider cię zabije. - Twarz mężczyzny wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia, ale zaraz potem prychnął i na jego twarz wróciła pewność siebie. Trzaskając drzwiami, rzucił do nas jeszcze:
  - Jakby mógł.. - Znowu zostałam sama z tym gburem. Usiadłam na łóżku plecami do niego. Po chwili usłyszałam ciche pytanie
  - Kim jest twój mistrz? 
  - Nic ci do tego Uchiha. - Warknęłam i w tym samym momencie poczułam na szyi zimną stal. 
  - Dam ci dobrą radę. Bądź milsza jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć, a chcesz prawda Hebi?
  - Nie mów mi co mam robić. - Chwyciłam kunai w dłoń i odsunęłam na bezpieczną odległość od mojej twarzy, raniąc sobie przy okazji całą prawą dłoń. 
  - Krwawisz... - Spojrzałam na niego jak na idiotę. 
  - O popatrz.. gdybyś mi nie powiedział, nie zauważyłabym. Mam ci podziękować za informację? - Zakpiłam z niego, jednak on nie dał się tak łatwo sprowokować. 
  - Wylecz to zanim Pain to zobaczy. - spojrzałam na niego zdezorientowana - Dla Ciebie to Lider. 
  - Jakbym jeszcze mogła. Twój kochany Lider zablokował mi chakrę, a ja nie będę prosić Yuchiro o pom...- Zakryłam usta dłonią, a w myślach usłyszałam:
  - Brawo Shiro! Musiałaś mu o mnie mówić?
  - Przepraszam Yuchiro.. Nie gniewaj się. Wymsknęło mi się niechcący. - Usłyszałam jak Itachi westchnął i poczułam na prawej ręce jego zimne dłonie. Zerwałam się z łóżka i warknęłam:
  - Łapy przy sobie Uchiha. Nie masz prawa mnie dotykać.
  - Taka uparta.. Nic się nie zmieniłaś. - Miałam nadzieję, że nie zapyta o demona, jednak nadzieja matką głupich. - Kim jest Yuchiro? - Od odpowiedzi uratował mnie chłopak o długich blond włosach, związanych na czubku głowy. Grzywka zasłaniała mu lewe oko na którym było jakieś metalowe ustrojstwo. Strzelałam, że służyło ono do namierzania. Jego prawe oko było błękitne i wpatrywał się nim prosto we mnie. Gdy go zobaczyłam, pierwszym skojarzeniem był Naruto.. Spoglądając na Itachiego, przez jego twarz przemknął grymas niechęci, pomieszanej z uczuciem którego nie potrafiłam nazwać. Jednak szybko opanował się i uśmiechnął się do nas złośliwie.
  - Uchiha bierz swoją koleżankę i idziemy - Wstałam, a przechodząc obok niego powiedziałam:
  - To nie jest mój kolega. Nienawidzę go. - Blondyn uśmiechnął się i ruszyliśmy przez korytarz.
  - Jestem Deidara z Iwagakure. - Przyjrzałam mu się zaciekawiona i odwzajemniłam uśmiech.
  - Shiro Hebi z Konoha. 
  - To znaczy, że znasz się już z Uchiha, z czasów w Konoha?
  - Już nie. Kiedyś go znałam, teraz to obcy człowiek. - Powiedziałam to na tyle głośno, by idący za nami to usłyszał. Niespodziewanie poczułam silny ucisk w czaszce. Chwyciłam się za głowę i stanęłam w miejscu. Słyszałam jak Deidara coś do mnie mówi i mną potrząsa. Po ponownym otwarciu przeze mnie oczu, zobaczyłam jak patrzy w moje tęczówki z przerażeniem. Zmieniły kolor na czerwień, a to znaczy, że Mistrz chce ze mną rozmawiać. Skupiłam się na moim pracodawcy, który był "lekko" zdenerwowany.
  - Shiro!!
  - Słucham Mistrzu?
  - Czemu nie wyczuwam w Tobie ani krzty chakry?
  - Ten rudzielec mi ją zablokował...
  - Od czego masz Yuchiro?! Ma ci pomagać w takich sytuacjach. - Obok Mistrza pojawił się demon.
  - Przepraszam Mistrzu - poczułam czyjąś obecność za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam... Uchiha w mojej głowie! 
  - Czego tu chcesz?! - warknęłam. 
  - Czyli to jest ten twój mistrz, a myślał... - nie zdołał skończyć, gdyż Yuchiro znalazł się obok niego i trzymał go za gardło, podnosząc w górę.
  - Yuchiro puść go... - podeszłam i położyłam dłoń na ramieniu demona. On spojrzał mi w oczy i widząc moje błagalne spojrzenie, puścił czarnowłosego. 
  - Przecież ten śmiertelnik i tak nie może nam nic zrobić!
  - Nie zapominaj, że nie jestem jeszcze nieśmiertelna i nie wiem czy chce aby tak było.
  - Shiro.. - usłyszałam głos Mistrza.
  - Dość. Nie chcę rozmawiać o moich sprawach przy nim. - Wskazałam na Itachiego, który przyglądał się każdemu po kolei z nic nie wyrażającą miną. - Później porozmawiamy. - Moje oczy wróciły do naturalnego koloru, a przed sobą zobaczyłam scharingan. Odepchnęłam Uchihę i chwyciłam skołowanego Deidarę za rękę.
  - Idziemy dalej... - poczułam jak w moim ciele rozlewa się ciepło. Yuchiro zerwał blokadę chakry. Uśmiechnęłam się lekko.- Dzięki Yuchiro - Szepnęłam, a Itachi, który zrównał ze mną i blondynem krok, spojrzał na mnie złowieszczo, że na plecach poczułam ciarki. Nie dałam nic po sobie poznać i odwróciłam wzrok, patrząc na drugiego z moich towarzyszy.