Ohayo! Pojawił się nowy szablon, który wykonała Akari, której dedykuję dzisiejszy rozdział.
Już z góry zaznaczam, że nie umiem opisywać walk..Dobra, nie marudzę już, tylko zapieram się za notkę ;)
***
Gdy stanęliśmy przed wielkimi dwuskrzydłowymi drzwiami, Deidara otworzył je i wszedł do środka. Też chciałam to zrobić, jednak przeszkodził mi głos Uchihy:
- Zobaczymy co Lider powie o twoim demonie. Przy okazji sprawdzimy jak walczy..
- Nie odważysz się! - Spojrzał na mnie z wyższością.
- Lider postanowił, że pierwszą walkę stoczysz z Hidanem..
- Jashinista
- Tak, a drugą ze mną. - "To już po mnie.." Jednak zaraz skarciłam się w myślach i uśmiechnęłam się ironicznie.
- To jeszcze trochę i będę w Konoha..
- Nie nie doceniaj przeciwnika, Shiro.
- Nie ucz mnie! - Zobaczyłam na jego ustach jakby cień uśmiechu i pod wpływem zaskoczenia potrząsnęłam głową. Gdy ponownie na niego spojrzałam, jego twarz nie wyrażała już niczego. "Musiało mi się zdawać. Uchiha i uśmiech? Niee, to niemożliwe.. O czym ja w ogóle myślę?!". Itachi otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Prychnęłam pod nosem, ale weszłam do pomieszczenia, którym jak się okazało była jaskinia oświetlona pochodniami. Koło drzwi czekał na nas Deidara. Na środku stał Lider, Hidan, jakiś rybopodobny mężczyzna i dwóch ludzi w maskach. Jeden w pomarańczowej, w której był tylko jeden otwór na oko, a drugi w zasłaniającej dolną część twarzy. Obok nich stał karzeł, a na końcu człowiek.. Chyba człowiek.. Był czarno-biały i miał liście. "To nie jest normalne." Gdy szliśmy w ich kierunku, wokół Lidera zaczęły krążyć małe, białe kawałki papieru, a po chwili wyłoniła się z nich jedyna dziewczyna, jaką zobaczyłam w tej chorej organizacji. Na jej widok Pain lekko się uśmiechnął, a później przeniósł wzrok na mnie. Spojrzał na moją dłoń, z której wolno skapywały krople krwi. W tamtej chwili całkowicie zapomniałam o ranie na dłoni. Lider z groźbą w oczach spojrzał na moich towarzyszy.
- Kto ci to zrobił? - Pomyślałam, że może jeśli nie wydam Uchihy, to i on będzie siedział cicho, więc powiedziałam:
- To drobiazg... Przejdźmy do walk, nie chcę być tu dłużej, niż to potrzebne.
- Tak jak mówiłem, będziesz walczyła z dwoma członkami organizacji. Będą to Hidan i Itachi. - Spojrzałam niechętnie na posiadacza scharingana - Hidan ty pierwszy. Reszta odsunąć się! - Pozostali z Liderkiem na czele, usunęli się pod jedną ze ścian jaskini. Jashinista zmierzyła mnie spojrzeniem.
- Teraz doznasz łaski objawienia Lorda Jashina! - Uśmiechnęłam się kpiąco.
- Ty doznasz nieszczęścia spotkania z moim Mistrzem. - Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam połyskiwała w nich czerwień. W głowie usłyszałam głos Yuchiro:
- Musimy zgrać się w tej walce. Możesz oddać mi kontrolę nad chakrą. - Przytaknęłam mu i zrobiłam to o co poprosił demon. Na ziemi spostrzegłam swoją katanę. Podniosłam ją i przejechałam po niej pieszczotliwie dłonią.
- To zaczynajmy tą zabawę! - Chwyciłam mocniej katanę i ruszyłam w stronę siwowłosego. Początkowo nasza walka nie przedstawiała niczego nadzwyczajnego. Atak, blok, kontratak i tak w kółko. Hidan atakował mnie swoją kosą, a ja odpierałam ją kataną. Po kilku minutach spostrzegłam na czarnym ostrzu jakąś ciecz. Odskoczyłam od mojego przeciwnika na znaczną odległość i zobaczyłam, że z rany na mojej dłoni obficie leje się krew. Jednak nie zdążyłam nic z tym zrobić, bo Hidan doskoczył do mnie i zaczął przyśpieszać swoje ataki. Byłam zaskoczona płynnością jego ruchów i nie udało mi się w porę wykonać uniku. Jashinista trafił mnie prosto w brzuch. Rana była dość głęboka, jednak nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Siwowłosy na widok krwi wypływającej z rany zawył ze szczęścia. Jego mina zrzedła gdy po chwili po zranieniu nie został nawet ślad. Czułam na sobie zaskoczone spojrzenia pozostałych członków Akasuki.
- Chikusho! Co jest z nią nie tak? Myślałem, że tylko ja jestem nieśmiertelny. Ale nawet mimo tego, moje rany nie goją się tak szybko jak jej. Jakiej techniki używa?
Gdy Hidan prowadził jakże interesujący monolog, przestał skupiać się na walce i miałam szansę go trafić. Jednak nie dane mi było zakończyć tak szybko tej walki, bo Jashinista w ostatniej chwili zrobił unik, w wyniku czego zamiast głowy stracił rękę od łokcia w dół. Strata ta go nie ruszyła, gdyż zaraz wyprowadził kontratak. Rzucił we mnie kunai'em, który o mały włos nie trafił w moją krwawiącą dłoń.
- Wiem! Ile razy bym jej nie trafił i tak rana się zagoi, ale z tej rany na dłoni krew sączy się odkąd tu przyszła. To jest jej słaby punkt. - Widziałam jak na jego twarzy maluje się zadowolenie i pewność, że wygrana jest jego. Niedoczekanie.. Nie mogłam używać na nim żadnym jutsu, bo musiałam pozostawić sobie chakrę na walkę z Uchihą. Nie miałam czasu na myślenie, bo Hidan jak w jakimś amoku, wpatrywał się w moją dłoń i rzucił się na mnie z kunai'em w ręce. Nie miałam wyjścia i złożyłam pieczęcie do jednego z ognistych jutsu, które pamiętałam z Akademii. Wokół mnie pojawiły się wysokie na kilka metrów słupy ognia, które chroniły mnie przed ciekawskimi spojrzeniami. Spojrzałam na katanę i dostałam olśnienia.
- Yuchiro przygotuj się do jutsu przyzwania symulacji Mistrza.
- Ale Shiro, co z walką z Uchihą?
- Damy sobie radę, teraz gdy poznałeś już scharingan Itachiego, wiesz jak go zablokować, by nie wszedł do mojego umysłu.
- Ale..
- Żadnych ale. Powiedziałam już. - Yuchiro westchnął i zebrał odpowiednią ilość chakry.
- Kuchiyose no Jutsu! - Zawołałam i słupy ognia zgasły pod nagłym zrywem wiatru. Obok mnie stała ogromna człowiekopodobna postać. To była straszniejsza niż w rzeczywistości postać mojego Mistrza. Wpatrywał się w Hidana czerwonymi oczami i machał niespokojnie podobnym do lwa ogonem. Wszyscy z Akatsuki wpatrywali się w przywołaną przeze mnie postać oniemiali. Na ich widok chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się i ruszyłam razem z Mistrzem na mojego przeciwnika. Po kilku sekundach Jashinista, nie miał przy sobie broni, a jego kończyny były przygwożdżone przez cztery miecze mojego przyzwańca do podłoża. Odwołałam sobowtór Mistrza i spojrzałam na siwowłosego, którego włosy nabierały już powoli koloru krwi, która wyciekała z jego ran.
- Mówiłam już Jashin to słabeusz. - Mówiąc to wzięłam zamach i pozbawiłam mojego przeciwnika głowy. Na koniec podniosłam odciętą przeze mnie głowę na wysokość mojej twarzy.
- Jasna cholera! To boli! Jak popsujesz mi fryzurę dziewczynko to pożałujesz. Lord Jashin nie będzie dla Ciebie łaskawy! - Zanim zdążyła odpowiedzieć mój kark owił oddech Uchihy. "Nigdy nie słyszę, gdy podchodzi do mnie. To zaczyna się robić upierdliwe"
- Zostaw tego błazna. Teraz czas na moją walkę... - Odrzuciłam głowę Jashinisty i wyjęłam bandaż, by opatrzyć sobie krwawiąca dłoń. Zignorowałam słowa Itachiego, jednak kątem oka obserwowałam jego ruchy. Chciał sprawdzić moją czujność i rzucił we mnie kunai, który odbiłam za pomocą katany. Cały czas patrząc na dłoń, oderwałam kawałek bandaża i zawiązałam sobie na oczach.
- Jeśli chcesz mnie pokonać Uchiha, kunai'e są na nic. Wymyśl coś lepszego!
***
To by było na tyle. Mam nadzieję, że się podobało. Do następnego!