środa, 11 czerwca 2014

Rozdział XI

 Dawno mnie tutaj nie było, ale w końcu to szkoła jest najważniejsza, więc teraz gdy mam już więcej czasu, to i znalazłam go trochę żeby wstawić następny rozdział :) Wybiłam się trochę z rytmu pisania na blogu, a co za tym idzie nie wiem jak wyjdzie mi dzisiejszy rozdział, ale dość już o tym. Miłego czytania ! ;3 


 Otwierając na oścież drzwi, zobaczyłam Lidera siedzącego za biurkiem, a raczej należy powiedzieć ogólny zarys jego postaci z czego wyróżniały się jego płomiennorude włosy i rinnengan. Reszta ukryta była w mroku rozpraszanym tylko wątłym płomieniem świeczki, która stała obok dokumentów nad którymi się pochylał. Swoje spojrzenie, pełne dezaprobaty tym że weszłam do gabinetu bez pukania, skierował na mnie i Yuchiro. Bez wahania stanęłam przed nim i czekałam na to co powie.
  - Witam nową członkinię Akatsuki! - Jego usta rozciągnęły się w nieprzyjemnym uśmiechu a ja spojrzałam na niego bezmyślnie. " Że co niby?! To wszystko wina Uchihy! - Spojrzałam na Itachiego, który stał obok mnie razem z Yuchiro - Przecież ja nie mogę tu zostać. Jak widzę choćby jednego z tych.. uhhh.. to mam ochotę ich zabić. Musi być jakieś inne wyjście z tej chorej sytuacji. Nie wytrzymam z Łasicą w jednej organizacji, nie mówiąc już o jednej siedzibie, bo zapewne będę chcieli mnie tu przez jakiś czas trzymać. To niemożliwe.."
  - Odpowiadam już na twoje niezadane pytanie, o którym zapewne teraz tak bardzo usilnie myślisz. Nie masz szans na odejście stąd żywą ani martwą. Układ to układ.. Chociaż Zestu cieszyłby się z takiego kąsku - Spojrzałam na rudego z odrazą, a on odwdzięczył mi się pełnym wyższości uśmiechem - Przegrałaś Shiro, przegrałaś walkę ze swoim dawnym kolegą i musisz teraz dołączyć do Akatsuki. Chciałbym cię teraz oficjalnie powitać w naszym gronie..
Nim zdążyłam odpowiedzieć, do rozmowy wtrącił się demon.
  - Już raz was pokonaliśmy, czemu nie mielibyśmy zrobić tego ponownie. Nie musimy przyjmować waszych warunków i możemy po prostu odejść! - Lider przeniósł spojrzenie na Yuchiro, a ja zacisnęłam pięści.
  - Yuchiro prawda..? Nasza droga Hebi, nie złamie zasad..
  - A co ty możesz wiedzieć o jakichkolwiek zadach?! - rzuciłam - Jesteś tylko przestępcą!
  - To tak jak ty.. Ja nie łamię zasad. Prawdziwy shinobi nie rzuca swoich słów na wiatr i nie łamie danego słowa.
  - Nie mów mi co mam robić! - Odwróciłam się do Yuchiro obok którego zobaczyłam Konan, ale nigdzie nie było czarnowłosego. W pokoju zapadła cisza, którą przerwałam nie mogąc jej wytrzymać - Widocznie nie mam wyjścia, więc dołączę do was, ale mam jeden warunek. Chcę by Uchiha trzymał się ode mnie z daleka.
  - Witamy w Akatsuki Shiro.. - Mężczyzna uśmiechnął się i wrócił do przeglądania dokumentów. Poczułam lekkie dotknięcie w ramię i pociągnięcie. Zostałam wyprowadzona na korytarz przez demona i niebieskowłosą.
  - Jestem Konan.. Ty nie musisz się przedstawiać, wszyscy cię już tutaj znają. Zrobiłaś małe zamieszanie swoją walką i przy okazji podpadłaś kilku członkom organizacji.
  - Mam się teraz niby bać? Jeśli któryś z nich mnie dotknie, to pożałuje że się urodził. - Moja towarzyszka uśmiechnęła się do mnie miło, a ja wiedziona instynktem położyłam dłoń na głowie Yuchiro - Pogadamy później, odpocznij. - Demon rozpłynął się w czarnym dymie.
  - Ciesze się, że dołączyłaś do Akatsuki, bycie jedyną dziewczyną w organizacji pełnej samych facetów jest dość męczące..
  - Też chciałabym powiedzieć, że się cieszę.. - Ruszyłyśmy korytarzem, w kierunku znanym tylko Konan, która opowiadała mi podstawowe informacje o poszczególnych osobach z organizacji. W końcu doszłyśmy do pomieszczenia, które wyglądało mi na kuchnię i chyba właśnie nią było, chociaż nie.. Bardziej wyglądało mi to na szpital albo coś w tym stylu. Nie chodzi mi oczywiście o sterylność czy przesadną czystość, ale o nieboszczyka na stole. Nad nim pochylony był ten dwukolorowy człowiek z liśćmi. "To chyba ten Zetsu, który cieszyłby się gdybym była martwa, więc o to chodziło Liderkowi.." Konan widząc jak zabiera się do konsumowania ciała, spojrzała na mnie i powiedziała:
  - To właśnie nasz Zestu, nie wchodź mu w drogę.. Lepiej stąd chodźmy, nie będziemy mu przeszkadzać. - Mówiąc to wycofała się z pomieszczenia i zaprowadziła mnie pod drzwi mojego pokoju.
  - Kiedy poznam resztę tej chor.. organizacji?
  - Jeśli Lider niczego im nie zleci to może jutro, teraz idź odpocząć. Jutro rano na pewno ktoś cię obudzi, możliwe że będę to ja. Do zobaczenia.. - Uśmiechnęłam się do niej i weszłam do ciemnego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w rzeczy które jakimś cudem znalazły się na moim łóżku. Nie myśląc o niczym zasnęłam niepewna co przyniesie kolejny dzień, wiedząc tylko jedno. To że teraz moim domem jest Akatsuki i to do nich należę.

 

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział X

Na początek dwie sprawy..
SPRAWA PIERWSZA  Wielkie gomene za moją nieobecność, ale wiele spraw nie poszło po mojej myśli i nie miałam głowy do tego by cokolwiek pisać. Mam nadzieję, że rozumiecie ;)
SPRAWA DRUGA Ten blog ma już ponad 1400 wyświetleń za co szczerze dziękuję wszystkim czytelnikom :)
Teraz zapraszam na nowy rozdział, który (mam nadzieję) spełni wasze oczekiwania, bo mnie osobiście nie przypadł on za bardzo do gustu..



  Kuso! Przez niego jestem pozbawiona jednego ze zmysłów i od teraz mogę polegać tylko na słuchu i intuicji.. Trzeba wyrównać szanse. Jeśli ja nic nie widzę, nikt nie będzie mógł! Czas pokazać chociaż jedną z technik Mistrza.. W głowie miałam już plan, który nie wymagał ode mnie zbyt dużego nakładu sił i chakry, a dodatkowo kończył walkę po kilku minutach. Szybko złożyłam pieczęcie.
  - Raiton: Byaku rai! - Dookoła mnie w podłożu, pojawiły się szczeliny po uderzeniach błyskawic. Uważnie obserwując mojego przeciwnika, użyłam jednego z znanych mi zakazanych jutsu i po kilku sekundach z ziemi wystrzeliły słupy ciemnego dymu, który szybko rozprzestrzenił się po jaskini ograniczając widoczność. Usłyszałam ciche westchnięcie Yuchiro, jednak nie odpowiedziałam słysząc cichy kaszel Itachiego. Zaśmiałam się pod nosem.
  - Co jest Uchiha, dusisz się? - Tak jak się spodziewałam, nie uzyskałam odpowiedzi, a kosmyki włosów musnął mi kunai rzucony przez czarnowłosego. Nie śpiesząc się ruszyłam w kierunku, w którym czułam jego chakrę.
  - Shiro już starczy. Nie chcemy przecież ich zabić, tylko uciec. - Słyszałam zmianę w głosie demona, jednak nie skomentowałam tego, wzruszając ramionami i dezaktywując jutsu. Gdy opary rozpłynęły się w powietrzu, zobaczyłam mojego przeciwnika, który z trudem łapał powietrze. Patrzyłam mu prostu w oczy, w których połyskiwał sharingan. Wiedziałam, że to nie potrwa już długo i przymknęłam powieki. Słysząc głuchy łoskot, ponownie przeniosłam wzrok na Itachiego. Jego czerwone tęczówki zniknęły pod powiekami, a ja odwróciłam się w stronę wyjścia. Na nogach utrzymał się jedynie Lider, który szeroko otwartymi oczyma przypatrywał się nieprzytomnym członkom organizacji.
  - Chyba zapomniałam dodać, że te opary powodują utratę przytomności. Miłych koszmarów Liderze.. - Nie odwracając się za siebie podeszłam do drzwi. Jednak nie pozwolono mi ich przekroczyć. Ból, który mnie dopadł, sparaliżował całe moje ciało. Rozprzestrzeniał się od głowy po koniuszki palców. Z mojego gardła wydobył się wrzask, a spod zaciśniętych powiek wypłynęły mi łzy. Poczułam jak tracę grunt pod stopami i niewidoczne coś lub ktoś, uderzyła mną w litą skałę obok drzwi. Po uderzeniu nie czułam już nic, nawet mojej chakry. Obraz zamazywał mi się z sekundy na sekundę, jednak przed utratą przytomności, zobaczyłam jeszcze pochylającą się nade mną postać. Jej twarz była mi znajoma..
  - Yuchiro.. - Więcej nie było nic, tylko ciemność.

***

  - Gdzie ja jestem? - Zapytałam samą siebie, widząc wokół siebie tylko ciemność. Chociaż nie.. mam zaciśnięte powieki.. Otworzyłam je powoli i spojrzałam w.. gwiazdy? Zerwałam się z ziemi, na której leżałam i rozejrzałam wokół. Byłam w Konoha, ale tu było inaczej. Tak pusto... Poczułam silną chęć skierowania swoich kroków do posiadłości, którą niegdyś zamieszkiwał mój klan. Po chwili pragnienie to było tak silne, że zaczęłam biec i nie minęło 10 minut jak byłam na miejscu.. Chyba. Zatrzymałam się gwałtownie widząc przed domem tłum ludzi, którzy na koszulach mieli symbole mojego klanu.. Marszcząc brwi, podkradłam się do nich i ukryłam, by mnie nie zauważyli.
- Mistrzu! Pragniemy poświęcić ci członka naszego klanu, który będzie wiernie ci służył, bez względu na okoliczności.. - Spojrzałam na mężczyznę który stał odwrócony do mnie tyłem. Kawałek za nim dostrzegłam posturę mojego obecnego "pracodawcy".
- Czego oczekujecie ode mnie w zamian? Tego co każdy z waszych poprzedników chciał? Dobrobytu klanu i innych takich bzdur? - Mężczyzna stojący do mnie tyłem, klęknął przed nim i podał coś Szatanowi. Spojrzałam na zawiniątko, które dzierżył on w swoich zakrwawionych dłoniach, jednak nie mogłam tego zidentyfikować. - Jeśli pragniecie tego, to mogę przestać na ten układ, jednak mam dodatkowy warunek. Chcę by to dziecko dało mi nieśmiertelność, bo jak wiecie, odradzam się z każdym pokoleniem tego klanu.. Ale mam tego dość! I dlatego, chcę od tej dzieciny tego daru. O rozwinięcie tego jutsu nie macie się co martwić. Sam to załatwię.. Na ludzi nie ma co liczyć, zawsze tylko zawadzacie... - Zapadła cisza. Nawet z mojego miejsca mogłam wyczuć strach członków mojego klanu. - A wy czego jeszcze tu stoicie?! Zostawcie nas samych z Shō! - Na dźwięk imienia zdrętwiałam i wpatrywałam się oniemiała w mężczyznę, któremu Mistrz oddał dziecko. "Mój ojciec?! Ale jak to możliwe?!" Shō, jak ono ma na imię?
- Shiro.. Shiro z klanu Hebi, a od teraz twoja wysłanniczka.. - Wzdrygnęłam się na dźwięk jego zimnego głosu i zacisnęłam mocno pięści, by nie skoczyć ku niemu, i rozpocząć z nim walki.
- Dlaczego robisz to własnej córce? Twój ojciec, nie pozwolił by Rada klanu, pozwoliła mi cię oddać..
- Ona nie jest ważna. Nieraz trzeba poświęcić jednostkę dla dobra ogółu i tak trzeba zrobić tym razem. W końcu przypomnimy Hokage, że klan Hebi nadal ma coś do powiedzenia w sprawach wioski i pokażemy, że pamiętamy o tym jak musieliśmy korzyć się przed.. Uchiha. - Nazwisko to wręcz wypluł, a ja nie mogąc dłużej słuchać, skoczyłam ku niemu...

***

  Znowu widzę ciemność.. Otaczała mnie cisza, którą zakłócił szelest i ciche bicie serca. Poczułam dłoń na policzku, która gładziła delikatnie moją skórę, ciepłymi palcami. Gdy drzwi otworzyły się gwałtownie, ręka zniknęła, a ja nie miałam siły by cokolwiek zrobić.. Gdzie jest Yuchiro, jak jest potrzebny do cholery?! Osoba, która weszła do pokoju, zawarczała głośno i podeszła do mojego łóżka, kładąc mi dłoń na czole.
  - Czego tu chcesz Uchiha?! Nigdy nie pomyślałbym, że zobaczę cię przy łóżku Shiro.. 
  - Ty niczego nie wiesz demonie, więc się nie odzywaj. Lider przysłał mnie, bym jej pilnował i w razie gdy się obudzi mam ją przyprowadzić do niego. Mają do pogadania.. 
  - Nie zbliżaj się do niej Uchiha! Zrobiłeś dla niej już wystarczająco dużo - zakpił - Twój pomysł by wejść do jej umysłu podczas rozmowy z Mistrzem był po prostu genialny. Tylko pogratulować inteligencji! Nie będzie chciał dać jej teraz spokoju.. Może nawet zapragnie spotkania z Tobą...
  - I co w tym złego?
  - Nic, poza tym, że tylko kilku śmiertelników spoza klanu, przetrwało spotkanie z Mistrzem. Może nawet to dobrze.. 
  - Coś ty powiedział?! Śmiesz twierdzić, że jestem słaby?! - Usłyszałam jak Uchiha zrywa się z krzesła, które musiał dostawić obok mojego łóżka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam kpiący uśmiech Yuchiro skierowany do Itachiego, który trzymał go za gardło, myśląc, że cokolwiek mu się stanie. 
  - Ej! Ty! Uchiha! Czy nawet po obudzeniu muszę oglądać twoją mordę?.. - Oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem - I przy okazji puść go, dobrze ci radzę. - Wykonał moje polecenie bez cienia sprzeciwu, co było co najmniej dziwne..
  - Masz iść do Lidera. - Uśmiechnęłam się kpiąco patrząc mu w oczy i rzuciłam patrząc na niego wyzywająco.
  - A posłuszna Itachi-łasica, biega jako posłaniec? To takie słodkie! - Zobaczyłam jak zacisnął zęby, ale nic nie odpowiedział - Yuchiro, gdzie moja katana? - Demon wskazał pod ścianę, gdzie leżała nadal brudna od mojej krwi. Wstałam i podniosłam ją wkładając ostrze do pochwy przy moim boku. Wyszłam na korytarz i poczekałam na czerwonowłosego. Razem ruszyliśmy do gabinetu Lidera, nawet nie obracając się na Itachiego.
  - Yuchiro.. ile spałam? 
  - Emm.. dzisiaj mija 3 dzień.. - Westchnęłam i złapałam się za bolącą głowę, która przypomniała mi o moim śnie? Tak, chyba mogę to tak nazwać. Postanowiłam sobie, że później się nad nim zastanowię i odsunęłam go na brzeg mojej świadomości.
  - Ehh.. głowa mi przez Ciebie pęka.
  - Przeze mnie? Co ja ci takiego zrobiłem? 
  - Opuściłeś moje ciało bez mojej zgody, to mi zrobiłeś. Teraz nie mogę zapanować nad prawidłowym przepływem chakry..
  - No, bo ja ten, no.. 
  - Nie tłumacz się. Koniec tematu, chociaż narazie.. - Nie dając mu szansy na odpowiedź nacisnęłam klamkę do gabinetu Lidera i weszłam do środka. Czułam, że wchodząc tam moje życie nie będzie już takie samo jak kiedyś. Jednak nie wiedziałam, że przez uwolnienie się Yuchiro i moje omdlenie, wpadnę w kłopoty z których nie będę miała zbyt dużych szans na wydostanie się.

Pozdrawiam i czekam na szczere oceny. ~Shiro

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział IX

Ohayo! Pojawił się nowy szablon, który wykonała Akari, której dedykuję dzisiejszy rozdział. 
Już z góry zaznaczam, że nie umiem opisywać walk..Dobra, nie marudzę już, tylko zapieram się za notkę ;)

***
 Gdy stanęliśmy przed wielkimi dwuskrzydłowymi drzwiami, Deidara otworzył je i wszedł do środka. Też chciałam to zrobić, jednak przeszkodził mi głos Uchihy:
  - Zobaczymy co Lider powie o twoim demonie. Przy okazji sprawdzimy jak walczy..
  - Nie odważysz się! - Spojrzał na mnie z wyższością.
  - Lider postanowił, że pierwszą walkę stoczysz z Hidanem..
  - Jashinista
  - Tak, a drugą ze mną. - "To już po mnie.." Jednak zaraz skarciłam się w myślach i uśmiechnęłam się ironicznie.
  - To jeszcze trochę i będę w Konoha..
  - Nie nie doceniaj  przeciwnika, Shiro.
 - Nie ucz mnie! - Zobaczyłam na jego ustach jakby cień uśmiechu i pod wpływem zaskoczenia potrząsnęłam głową. Gdy ponownie na niego spojrzałam, jego twarz nie wyrażała już niczego. "Musiało mi się zdawać. Uchiha i uśmiech? Niee, to niemożliwe..  O czym ja w ogóle myślę?!". Itachi otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Prychnęłam pod nosem, ale weszłam do pomieszczenia, którym jak się okazało była jaskinia oświetlona pochodniami. Koło drzwi czekał na nas Deidara. Na środku stał Lider, Hidan, jakiś rybopodobny mężczyzna i dwóch ludzi w maskach. Jeden w pomarańczowej, w której był tylko jeden otwór na oko, a drugi w zasłaniającej dolną część twarzy. Obok nich stał karzeł, a na końcu człowiek.. Chyba człowiek.. Był czarno-biały i miał liście. "To nie jest normalne." Gdy szliśmy w ich kierunku, wokół Lidera zaczęły krążyć małe, białe kawałki papieru, a po chwili wyłoniła się z nich jedyna dziewczyna, jaką zobaczyłam w tej chorej organizacji. Na jej widok Pain lekko się uśmiechnął, a później przeniósł wzrok na mnie. Spojrzał na moją dłoń, z której wolno skapywały krople krwi. W tamtej chwili całkowicie zapomniałam o ranie na dłoni. Lider z groźbą w oczach spojrzał na moich towarzyszy.
  - Kto ci to zrobił? - Pomyślałam, że może jeśli nie wydam Uchihy, to i on będzie siedział cicho, więc powiedziałam:
  - To drobiazg... Przejdźmy do walk, nie chcę być tu dłużej, niż to potrzebne.
  - Tak jak mówiłem, będziesz walczyła z dwoma członkami organizacji. Będą to Hidan i Itachi. - Spojrzałam niechętnie na posiadacza scharingana - Hidan ty pierwszy. Reszta odsunąć się! - Pozostali z Liderkiem na czele, usunęli się pod jedną ze ścian jaskini. Jashinista zmierzyła mnie spojrzeniem.
  - Teraz doznasz łaski objawienia Lorda Jashina! - Uśmiechnęłam się kpiąco.
  - Ty doznasz nieszczęścia spotkania z moim Mistrzem. - Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam połyskiwała w nich czerwień. W głowie usłyszałam głos Yuchiro:
  - Musimy zgrać się w tej walce. Możesz oddać mi kontrolę nad chakrą. - Przytaknęłam mu i zrobiłam to o co poprosił demon. Na ziemi spostrzegłam swoją katanę. Podniosłam ją i przejechałam po niej pieszczotliwie dłonią. 
  - To zaczynajmy tą zabawę! - Chwyciłam mocniej katanę i ruszyłam w stronę siwowłosego. Początkowo nasza walka nie przedstawiała niczego nadzwyczajnego. Atak, blok, kontratak i tak w kółko. Hidan atakował mnie swoją kosą, a ja odpierałam ją kataną. Po kilku minutach spostrzegłam na czarnym ostrzu jakąś ciecz. Odskoczyłam od mojego przeciwnika na znaczną odległość i zobaczyłam, że z rany na mojej dłoni obficie leje się krew. Jednak nie zdążyłam nic z tym zrobić, bo Hidan doskoczył do mnie i zaczął przyśpieszać swoje ataki. Byłam zaskoczona płynnością jego ruchów i nie udało mi się w porę wykonać uniku. Jashinista trafił mnie prosto w brzuch. Rana była dość głęboka, jednak nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Siwowłosy na widok krwi wypływającej z rany zawył ze szczęścia. Jego mina zrzedła gdy po chwili po zranieniu nie został nawet ślad. Czułam na sobie zaskoczone spojrzenia pozostałych członków Akasuki. 
  - Chikusho! Co jest z nią nie tak? Myślałem, że tylko ja jestem nieśmiertelny. Ale nawet mimo tego, moje rany nie goją się tak szybko jak jej. Jakiej techniki używa? 
Gdy Hidan prowadził jakże interesujący monolog, przestał skupiać się na walce i miałam szansę go trafić. Jednak nie dane mi było zakończyć tak szybko tej walki, bo Jashinista w ostatniej chwili zrobił unik, w wyniku czego zamiast głowy stracił rękę od łokcia w dół. Strata ta go nie ruszyła, gdyż zaraz wyprowadził kontratak. Rzucił we mnie kunai'em, który o mały włos nie trafił w moją krwawiącą dłoń. 
  - Wiem! Ile razy bym jej nie trafił i tak rana się zagoi, ale z tej rany na dłoni krew sączy się odkąd tu przyszła. To jest jej słaby punkt. - Widziałam jak na jego twarzy maluje się zadowolenie i pewność, że wygrana jest jego. Niedoczekanie.. Nie mogłam używać na nim żadnym jutsu, bo musiałam pozostawić sobie chakrę na walkę z Uchihą. Nie miałam czasu na myślenie, bo Hidan jak w jakimś amoku, wpatrywał się w moją dłoń i rzucił się na mnie z kunai'em w ręce. Nie miałam wyjścia i złożyłam pieczęcie do jednego z ognistych jutsu, które pamiętałam z Akademii. Wokół mnie pojawiły się wysokie na kilka metrów słupy ognia, które chroniły mnie przed ciekawskimi spojrzeniami. Spojrzałam na katanę i dostałam olśnienia.
  - Yuchiro przygotuj się do jutsu przyzwania symulacji Mistrza.
  - Ale Shiro, co z walką z Uchihą? 
  - Damy sobie radę, teraz gdy poznałeś już scharingan Itachiego, wiesz jak go zablokować, by nie wszedł do mojego umysłu.
  - Ale..  
  - Żadnych ale. Powiedziałam już. - Yuchiro westchnął i zebrał odpowiednią ilość chakry.
  Kuchiyose no Jutsu! - Zawołałam i słupy ognia zgasły pod nagłym zrywem wiatru. Obok mnie stała ogromna człowiekopodobna postać. To była straszniejsza niż w rzeczywistości postać mojego Mistrza. Wpatrywał się w Hidana czerwonymi oczami i machał niespokojnie podobnym do lwa ogonem. Wszyscy z Akatsuki wpatrywali się w przywołaną przeze mnie postać oniemiali. Na ich widok chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się i ruszyłam razem z Mistrzem na mojego przeciwnika. Po kilku sekundach Jashinista, nie miał przy sobie broni, a jego kończyny były przygwożdżone przez cztery miecze mojego przyzwańca do podłoża. Odwołałam sobowtór Mistrza i spojrzałam na siwowłosego, którego włosy nabierały już powoli koloru krwi, która wyciekała z jego ran.
  - Mówiłam już Jashin to słabeusz. - Mówiąc to wzięłam zamach i pozbawiłam mojego przeciwnika głowy. Na koniec podniosłam odciętą przeze mnie głowę na wysokość mojej twarzy. 
  - Jasna cholera! To boli! Jak popsujesz mi fryzurę dziewczynko to pożałujesz. Lord Jashin nie będzie dla Ciebie łaskawy! - Zanim zdążyła odpowiedzieć mój kark owił oddech Uchihy. "Nigdy nie słyszę, gdy podchodzi do mnie. To zaczyna się robić upierdliwe"
  - Zostaw tego błazna. Teraz czas na moją walkę... - Odrzuciłam głowę Jashinisty i wyjęłam bandaż, by opatrzyć sobie krwawiąca dłoń. Zignorowałam słowa Itachiego, jednak kątem oka obserwowałam jego ruchy. Chciał sprawdzić moją czujność i rzucił we mnie kunai, który odbiłam za pomocą katany. Cały czas patrząc na dłoń, oderwałam kawałek bandaża i zawiązałam sobie na oczach.
  - Jeśli chcesz mnie pokonać Uchiha, kunai'e są na nic. Wymyśl coś lepszego! 

***
To by było na tyle. Mam nadzieję, że się podobało. Do następnego! 

sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział VIII

  W tym momencie do pokoju wpadł mężczyzna, z rozpiętym na piersi, płaszczu Akatsuki i ogromną czerwoną kosą, o trzech ostrzach, na plecach. Wyprostowałam się momentalnie i cofnęłam kilka kroków. Nasz "gość" rozejrzał się po pokoju, spojrzał na Uchihę i zatrzymał wzrok na mnie. W głowie usłyszałam tylko ciche prychnięcie i warknięcie Yuchiro. Nim zdążyłam się odezwać postać w drzwiach zwróciła się do Itachiego:
  - Widziałeś Kakuzu? - Zapytany nawet na niego nie spojrzał tylko wrócił do czynności której tak zapamiętale oddawał się jeszcze przed kilkoma momentami, a mianowicie gapienie się w sufit. Przyjrzałam się uważniej mężczyźnie w wejściu i między połami rozpiętego płaszcza zobaczyłam znak Jashina.
  - Jashinista... - Szepnęłam do siebie, ale on również musiał to usłyszeć, bo jego wzrok znów przeniósł się na mnie. 
  - Cześć dziewczynko - uśmiechnął się drwiąco - czyżbyś znała Lorda Jashina? - Wziął swój medalion w dłoń i ucałował go. Prychnęłam i spojrzałam mu wyzywająco w oczy.
  - Mój Mistrz, mówił mi o tym słabeuszu. - Oboje spojrzeli na mnie, Uchiha tym swoim pustym wzrokiem, a Jashinista z nieukrywaną wściekłością i mordem w oczach. 
  - Ty... - Rzucił się na mnie ze swoją kosą, która nie wiem kiedy znalazła się w jego rękach. Stałam i patrzyłam na to szeroko otwartymi oczyma. Gdy miał zadać cios, powstrzymał go beznamiętny głos Itachiego.
  - Hidan, jeśli jej coś zrobisz, Lider cię zabije. - Twarz mężczyzny wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia, ale zaraz potem prychnął i na jego twarz wróciła pewność siebie. Trzaskając drzwiami, rzucił do nas jeszcze:
  - Jakby mógł.. - Znowu zostałam sama z tym gburem. Usiadłam na łóżku plecami do niego. Po chwili usłyszałam ciche pytanie
  - Kim jest twój mistrz? 
  - Nic ci do tego Uchiha. - Warknęłam i w tym samym momencie poczułam na szyi zimną stal. 
  - Dam ci dobrą radę. Bądź milsza jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć, a chcesz prawda Hebi?
  - Nie mów mi co mam robić. - Chwyciłam kunai w dłoń i odsunęłam na bezpieczną odległość od mojej twarzy, raniąc sobie przy okazji całą prawą dłoń. 
  - Krwawisz... - Spojrzałam na niego jak na idiotę. 
  - O popatrz.. gdybyś mi nie powiedział, nie zauważyłabym. Mam ci podziękować za informację? - Zakpiłam z niego, jednak on nie dał się tak łatwo sprowokować. 
  - Wylecz to zanim Pain to zobaczy. - spojrzałam na niego zdezorientowana - Dla Ciebie to Lider. 
  - Jakbym jeszcze mogła. Twój kochany Lider zablokował mi chakrę, a ja nie będę prosić Yuchiro o pom...- Zakryłam usta dłonią, a w myślach usłyszałam:
  - Brawo Shiro! Musiałaś mu o mnie mówić?
  - Przepraszam Yuchiro.. Nie gniewaj się. Wymsknęło mi się niechcący. - Usłyszałam jak Itachi westchnął i poczułam na prawej ręce jego zimne dłonie. Zerwałam się z łóżka i warknęłam:
  - Łapy przy sobie Uchiha. Nie masz prawa mnie dotykać.
  - Taka uparta.. Nic się nie zmieniłaś. - Miałam nadzieję, że nie zapyta o demona, jednak nadzieja matką głupich. - Kim jest Yuchiro? - Od odpowiedzi uratował mnie chłopak o długich blond włosach, związanych na czubku głowy. Grzywka zasłaniała mu lewe oko na którym było jakieś metalowe ustrojstwo. Strzelałam, że służyło ono do namierzania. Jego prawe oko było błękitne i wpatrywał się nim prosto we mnie. Gdy go zobaczyłam, pierwszym skojarzeniem był Naruto.. Spoglądając na Itachiego, przez jego twarz przemknął grymas niechęci, pomieszanej z uczuciem którego nie potrafiłam nazwać. Jednak szybko opanował się i uśmiechnął się do nas złośliwie.
  - Uchiha bierz swoją koleżankę i idziemy - Wstałam, a przechodząc obok niego powiedziałam:
  - To nie jest mój kolega. Nienawidzę go. - Blondyn uśmiechnął się i ruszyliśmy przez korytarz.
  - Jestem Deidara z Iwagakure. - Przyjrzałam mu się zaciekawiona i odwzajemniłam uśmiech.
  - Shiro Hebi z Konoha. 
  - To znaczy, że znasz się już z Uchiha, z czasów w Konoha?
  - Już nie. Kiedyś go znałam, teraz to obcy człowiek. - Powiedziałam to na tyle głośno, by idący za nami to usłyszał. Niespodziewanie poczułam silny ucisk w czaszce. Chwyciłam się za głowę i stanęłam w miejscu. Słyszałam jak Deidara coś do mnie mówi i mną potrząsa. Po ponownym otwarciu przeze mnie oczu, zobaczyłam jak patrzy w moje tęczówki z przerażeniem. Zmieniły kolor na czerwień, a to znaczy, że Mistrz chce ze mną rozmawiać. Skupiłam się na moim pracodawcy, który był "lekko" zdenerwowany.
  - Shiro!!
  - Słucham Mistrzu?
  - Czemu nie wyczuwam w Tobie ani krzty chakry?
  - Ten rudzielec mi ją zablokował...
  - Od czego masz Yuchiro?! Ma ci pomagać w takich sytuacjach. - Obok Mistrza pojawił się demon.
  - Przepraszam Mistrzu - poczułam czyjąś obecność za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam... Uchiha w mojej głowie! 
  - Czego tu chcesz?! - warknęłam. 
  - Czyli to jest ten twój mistrz, a myślał... - nie zdołał skończyć, gdyż Yuchiro znalazł się obok niego i trzymał go za gardło, podnosząc w górę.
  - Yuchiro puść go... - podeszłam i położyłam dłoń na ramieniu demona. On spojrzał mi w oczy i widząc moje błagalne spojrzenie, puścił czarnowłosego. 
  - Przecież ten śmiertelnik i tak nie może nam nic zrobić!
  - Nie zapominaj, że nie jestem jeszcze nieśmiertelna i nie wiem czy chce aby tak było.
  - Shiro.. - usłyszałam głos Mistrza.
  - Dość. Nie chcę rozmawiać o moich sprawach przy nim. - Wskazałam na Itachiego, który przyglądał się każdemu po kolei z nic nie wyrażającą miną. - Później porozmawiamy. - Moje oczy wróciły do naturalnego koloru, a przed sobą zobaczyłam scharingan. Odepchnęłam Uchihę i chwyciłam skołowanego Deidarę za rękę.
  - Idziemy dalej... - poczułam jak w moim ciele rozlewa się ciepło. Yuchiro zerwał blokadę chakry. Uśmiechnęłam się lekko.- Dzięki Yuchiro - Szepnęłam, a Itachi, który zrównał ze mną i blondynem krok, spojrzał na mnie złowieszczo, że na plecach poczułam ciarki. Nie dałam nic po sobie poznać i odwróciłam wzrok, patrząc na drugiego z moich towarzyszy. 

  

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział VII

Rozdział przyśpieszony specjalnie dla Ayame ;) Wiem, że nie mogłaś się doczekać ;3

***

Lider popatrzył na Itachiego i chyba zastanawiał się co ma zrobić. Nie powiem zaczęło mnie to już powoli denerwować. Gdy przeniósł wzrok na mnie, wiedziałam, że jego pomysł mi się nie spodoba.
  - Jeśli nie.. to mam inny układ. - Spojrzałam pytająco - Jeśli wygrasz z dwoma członkami organizacji to możesz odejść, jeśli nie, to zostajesz.
  - Nigdy! - Spróbowałam cofnąć się, ale wpadłam na starszego Uchiha. - Nie masz prawa niczego mi nakazywać! - Rudemu chyba się to nie spodobało i uderzył mnie prostu w twarz, a ja poczułam jak gorąca ciecz zalewa moje lewe oko.
  - Ty!! - Chciałam rzucić się na Lidera, ale poczułam chłodną dłoń na nadgarstkach i na czubku głowy. Itachi wykręcił moje dłonie na plecach, a moją twarz oparł o biurko. Miałam przynajmniej satysfakcję, że "ubrudzę" miejsce pracy temu rudzielcowi. Jednak ja się tak łatwo nie poddaję i chciałam użyć jakiegoś jutsu, ale nie czułam w sobie ani krzty chakry. Spróbowałam jeszcze się wyrwać, jednak nie przyniosło to efektu. Po chwili ciszy powiedziałam zrezygnowana:
  - Niech będzie. Zgodzę się na ten układ, ale jaką mam pewność, że dotrzymasz słowa i po wygranych walkach będę mogła odejść? - Lider uśmiechnął się, a ucisk na moim ciele zelżał
  - Masz moje słowo...
  - To mi niczego nie gwarantuje.
  - Ale to musi ci  wystarczyć. Itachi zabierz ją do pokoju w którym leżała i przypilnuj jej. Za jakiś czas Was wezwę i wtedy nasza Shiro sobie powalczy - prychnęłam i spojrzałam ponuro na rudzielca.
  - Nie jestem wasza. - Gdy nie otrzymałam odpowiedzi, chciałam jeszcze coś powiedzieć, jednak Uchiha popchnął mnie w stronę drzwi. W drodze do pokoju podążałam za nim bez słowa. Musiałam sobie to wszystko jakoś poukładać. Po kilku minutach mój "opiekun" zatrzymał się przed otwartymi drzwiami. Spojrzałam na niego, a on popatrzył na mnie jakbym była jedną z jego fanek, gdy mieszkał jeszcze w Konoha. Itachi miał swoje fanki, nieźle co? Ale wracając do siedziby Akatsuki, Uchiha szybko przeniósł wzrok na coś ponad moją głową.
  - Itachi.. kim ona jest? - Usłyszałam za swoimi plecami. Tak jak mówiłam rudzielcowi, nie miałam ochoty poznawać już nikogo innego z tej organizacji, więc nie patrząc na nikogo weszłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Rzuciłam się na łóżko i przytuliłam twarz do poduszki, myśląc o tym co wydarzyło się przez.. No właśnie nawet nie wiem ile spałam! Przekręciłam się na plecy i podniosłam swoje szanowne cztery litery, siadając na brzegu łóżka. Na krześle siedział Uchiha i bacznie mi się przyglądał, jednak gdy nasze spojrzenia się spotkały, przeniósł wzrok na sufit. Jeśli myśli, że zacznę rozmowę to się grubo myli... W końcu jednak ciekawość i moja nieumiejętność do trzymania języka za zębami, dały o sobie znać.
  - Dlaczego? - Mój "rozmówca" nie przestawał kontemplować różnych odcieni szarości sufitu - Musiałeś powiedzieć temu rudzielcowi o mnie? - Myślałam, że nie doczekam się odpowiedzi, co wcale by mnie nie zdziwiło, jednak po chwili ciszy usłyszałam jedno słowo
  - Kaprys... - Otworzyłam szerzej oczy i momentalnie znalazłam się przez Itachim. Pochyliłam się nad nim i spojrzałam mu w oczy. Nasze twarze dzieliły centymetry i czułam jak jego gorący oddech owiewa moją twarz. Straciłam kontakt z otaczającą mnie rzeczywistością i mimowolnie rozchyliłam usta...

***
To by było na tyle dzisiaj :D Wiem, że dość krótko, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że dalsza część już się przerabia. Sayo! ;3

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział VI

Przez ten okres przedświąteczny i same święta, miałam tyle roboty, że nie miałam kiedy wstawić następnego rozdziału, który wymagał tylko małych poprawek, a ogólnie był gotowy od ponad tygodnia. Ale dość narzekania, zapraszam do czytania!


***

  Gdy się ocknęłam byłam skołowana i nie wiedziałam co się stało. Coś podpowiadało mi, żebym nie ruszała się ani nie wstawała, ale że ja najpierw robię, a później myślę... Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Nie było w nim nic szczególnego. Szafa, biurko, krzesło, stolik i fotel. Ściany były fioletowe, a co było najdziwniejsze nie było tam żadnych okien. Zauważyłam niewyraźny zarys zamkniętych drzwi, gdzie jak przypuszczałam znajdowała się łazienka. Na stoliku stała świeca, która nieco oświetlała pomieszczenie. Patrząc na ziemię spostrzegłam smugę światła wydobywającą się spod drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Na moje rzeczy.. Co?! Szybko odrzucałam kołdrę. Byłam w samej bieliźnie. "Zabiję tego co mnie rozebrał!  Zabiję a później poświęcę Mistrzowi.."  
  - Shiro nad czym ty się zastanawiasz, ubieraj się i uciekaj..- w myślał myślach usłyszałam Yuchiro. Wywróciłam oczami i zrobiłam tak jak powiedział demon. Nigdzie nie mogłam znaleźć mojej broni, więc odpuściłam sobie poszukiwanie. Podeszłam ostrożnie do drzwi i otworzyłam je. Za nimi znajdował się korytarz, który ciągnął się w lewą i prawą stronę. Nigdzie nie było nikogo i intuicyjnie skręciłam w lewo. Po 5 minutach skradania się rzuciłam się biegiem, próbując wyczuć czyjąś czakrę. Na darmo, nic nie wyczułam. Gdy przebiegłam przez skrzyżowanie korytarzy obróciłam się i zobaczyłam niebieskiego mężczyznę w stroju.. Akatsuki! O cholera... On popatrzył na mnie zdezorientowany i po chwili rzuciła się za mną w pogoń. Przed sobą zobaczyłam wielkie drzwi i niewiele myśląc wbiegłam zatrzaskując je za sobą. Naparłam na nie całym swoim ciężarem żeby ten wielkolud nie mógł ich otworzyć, ale nic się nie stało, tak jakby sobie odpuścił. Obróciłam się tyłem do drzwi i stanęłam nieruchomo. Przede mną stał rudowłosy mężczyzna. Spojrzałam w jego oczy i zapomniałam o oddychaniu, co było i jest u mnie wyrazem obawy połączonej z wielkim szokiem. "Koleś ma rinnengan.. To mam przejebane..." Rudy przyglądał mi się przez chwilę, a później jakby nigdy nic, odwrócił się i usiadł za biurkiem. Po chwili ciszy zdobyłam się na odwagę i zapytałam:
  - Kim jesteś?
  - Zasada pierwsza: Nie odzywaj się niepytana. - Pouczył mnie zimnym głosem, a we mnie obudziła się demoniczna natura.
  - Nie mów mi co mam robić, rudzielcu.. - Nim się obejrzałam uderzył mnie tak, że wypadłam przez drzwi i zatrzymałam się na ścianie, robiąc w niej głęboką dziurę. Uśmiechnęłam się drwiąco, póki mam czakrę nie jest w stanie nic mi zrobić, bo moja skóra jest jak pancerz. Jednakże od uderzenia przed oczami pojawiły mi się czarne mroczki i nim zdążyłam je zwalczyć poczułam silny ucisk na szyi, a pod nogami straciłam grunt. Ten rudy trzymał moje gardło w stalowym uścisku.
  - Nie udusisz mnie, ja nie muszę oddychać. - Wychrypiałam strasznie zmienionym głosem, przez to, że zgniatał mi gardło. Przez chwilę jeszcze potrzymał moją szyję, a potem upuścił na podłogę. Poczułam jak moje siły mnie opuszczają. "Ten rudzielec zablokował mi czakrę!"
  - Teraz wróćmy do mojego gabinetu. - Poszłam za nim, nie miałam nic do stracenia. - Jak pewnie zauważyłaś jesteś w siedzibie Akatsuki. Ja jestem Liderem i tak też masz się do mnie zwracać. 
  - Nie. Nie mam ochoty tu zostawać, więc sayonara!
  - Nigdzie nie pójdziesz. No chyba, że jako zwłoki, ale wtedy to zajmie się tobą Zetsu. - Usiadłam naprzeciwko niego i oznajmiłam patrząc mu się prosto w oczy.
  - Nie chcę już poznawać nikogo więcej z tej chorej organizacji, - zobaczyłam jak rudemu na skroni pulsuje żyłka - więc zadam proste pytanie. Czego ode mnie chcesz? 
  - To zależy od tego czy jesteś osobą, której szukamy. Jeden z moich ludzi potwierdził twoje tożsamość, ale wolę się upewnić..- w myślach usłyszałam głos Yuchiro: 
  - Nie przyznawaj się. Blefuj!
  - Nie krzycz. Słyszę i nie mów mi co mam robić. Ty masz mi pomagać, a nie rozkazywać! - Spojrzałam na Lidera z pogardą.
  - Ktoś z twoich ludzi? Proszę cię.. nie znam nikogo z was, więc jak ktoś z Akatsuki miałby znać mnie?
  - Skoro jesteście z tej samej wioski, to niemożliwe abyś go nie znała.. Uchiha, mówi ci to coś?
  - Uchiha, Uchiha.. Hmm.. Znam jedynie Sasuke. - Rudy przez chwilę przyglądał mi się uważnie i dało się słyszeć pukanie do drzwi.
  - Wejść! - Gdy osoba weszła do pomieszczenia a jej wzrok spoczął na moich plecach przeszedł mnie zimny dreszcz. - Itachi, dziewczyna twierdzi, że cię nie zna. Mógłbyś się z nią zapoznać? - Chłopak nic nie powiedział, tylko podszedł i położył mi swoje zimne dłonie na ramionach. Automatycznie wzdrygnęłam się.
  - Uchiha zaraz wracam, a ty się nią zajmij. - Usłyszałam ciche "PUFF" i Lider zniknął.
  - Wstań.- To niemożliwe żeby ten piękny głos Itachiego, zmieniła się w tak bezbarwny... Wstałam, gdy poczułam, że jego dłonie opuszczają moje ramiona. Odwróciłam się w jego stronę i opuściłam głowę patrząc na czubki butów i brudną podłogę, byle tylko nie na niego. 
  - Boisz się mnie? - Zapytał cicho, a ja dałam się sprowokować do spojrzenia mu w oczy. Zdziwiłam się, gdy zamiast czerwonych tęczówek zobaczyłam jego naturalne czarne tyle, że wyprane z wszelkich emocji, nie wyrażające nic.
  - Ty jesteś Itachi Uchiha, o którym mówił ten rudy? 
  - Shiro nie udawaj. Wiesz dobrze, że ja się nie mylę, więc po prostu się przyznaj. - Cicho westchnęłam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
  - Ale po co? 
  - Bo jeśli się nie przyznasz, to nie będzie stuprocentowej pewności, że jesteś tą, której szukamy i cię zabiję. 
  - To dalej. Będę szczęśliwa jak ci się uda. Poproszę wtedy Mistrza, żeby odesłał mnie z powrotem. 
  - Więc jednak.. - za biurkiem pojawił się Lider, a ja patrząc wyzywająco w oczy Itachiemu przyznałam się.
  - Tak, jestem wybranym dzieckiem Shiro Hebi. Coś jeszcze? 
  - Teraz masz do nas dołączyć. - Zaczęłam się śmiać. 
  - Nie. - Mężczyzna zacisnął dłonie na biurku i spojrzał na Uchihę. 


***
To by było na tyle dzisiaj. Z góry przepraszam za wszelkie błędy. Nie wiem kiedy pojawi się następna notka, ale liczę, że do następnego piątku coś powinno się już tutaj znaleźć. ;3

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział V

 Shiro złapała go za rękę z uśmiechem, a on wyrwał się jej i patrząc jej prosto w oczy powiedział dobitnie z jadem w głosie:
  - Nigdy. Nie. Mów. O. Itachim. Nigdy! - Dziewczyna zachichotała, przez co wszyscy oprócz Uchihy patrzyli na nią jakby postradała rozum.
  - Dobra dzieciaki, wracać do treningu, a z Tobą Shiro - spojrzał na nią - mam do pogadania.
Hebi odwróciła się do drużyny tyłem i usiadła na gałęzi jednego z drzew. Kakashi chwilę wyjaśniał coś trójce shinobi i zaraz stał obok niej oparty o pień.
  - Nie drażnij Sasuke. On jest bardzo wyczulony na temat jego brata, co zapewne sama zauważyłaś..
  - Kto by nie był? Ale nie może dać się tak prowokować... On przynajmniej wie kto z jego rodziny żyje, ja nawet tego nie wiem. - Gdy zobaczyła, że Hatake chce coś powiedzieć, brnęła dalej - Wiem, że Konoha nie jest winna ich odejściu z Kraju Ognia, więc coś musiało się stać, a ja dowiem się co. - Między jonninami zapadła chwila ciszy, ale przerwał ją mężczyzna, niemogący powstrzymać ciekawości.
  - Powiedziałaś Hokage?
  - O czym?
  - O twoich zdolnościach..
  - Chyba mi umknęło, a poza tym ma teraz ważniejsze sprawy do załatwienia.
  - Na przykład?
  - Orochimaru chce Sasuke. - Spojrzał na nią zdezorientowany - Idź do Piątej, ona ci wyjaśni..
Kakashi nic nie odpowiedział, tylko zagłębił się w lekturze. W pewnej chwili dziewczyna zapytała:
  - Oni tak zawsze? - Hatake spojrzał na polanę, gdzie Naruto szykował się do zaatakowania Sasuke, a Sakura stała na boku i wołała do Naruto:
  - Naruto ty kretynie! Jak zrobisz cokolwiek Sasuke to pożałujesz!
  - Szczerze mówiąc, to oni często mają takie utarczki.
  - Nic z tym nie zrobisz? - Mężczyzna odpowiedział od niechcenia, zagłębiając się ponownie w lekturze:
  - Nic im nie będzie. To dla nich dodatkowy trening.
Shiro jeszcze raz spojrzała na dwójkę chłopaków i wyciągnęła zwój, w którym zapieczętowana była katana. Chwilę przyglądała się jakby, nie była pewna czy to zrobić i odpieczętowała miecz. Mając go w rękach, dotknęła ostrza dłonią, w której zebrała chakrę. Klinga momentalnie stała się czarna, co w klanie Hebi było oznaką, że właściciel katany był "tym" szczególnym dzieckiem. Dziewczyna zeskoczyła z gałęzi i wbiegła między walczących składając pieczęcie, na koniec wołając:
  - Raiton: Byaku rai! - Naruto i Sasuke trzymali w dłoniach kunaie, które co chwilę krzyżowali. W chwili wykonania jutsu przez Shiro chcieli po raz kolejny się do siebie zbliżyć, ale przeszkodziła im w tym błyskawica, która uderzyła w ziemię pomiędzy nimi i zostawiła za sobą długą, głęboką i poczerniałą szczelinę. Oboje spojrzeli na czarnowłosą, która stała mierząc ich zimnym spojrzeniem.
  - Przestaniecie zachowywać się jak dzieci? Jak chcecie stać się silni zachowując się w ten sposób?
  - Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy. - Warknął cicho Uchiha nawet na nią nie patrząc.
  - No jak sobie chcecie... Moglibyście poświęcić tę nienawiść na trening, a nie na bezsensowną walkę z przeciwnikiem, którego znacie.
  - Zamknij się! - Krzyknął Sasuke i rzucił w nią trzymanym kunaiem. Shiro stała w miejscu i czekała aż ją trafi. Przeciął jej bluzkę i gdy miał zagłębić się w jej ciele opadł na ziemię. Dziewczyna uśmiechnęła się drwiąco do Sasuke, a on tak jak pozostała trójka wpatrywali się w nią z szokiem na twarzy.
  - Ałć? - Hebi zaśmiała się, a Uzumaki zapytał ?
  - Jak ty to..?
  - Shiro! To się robi coraz mniej zabawne. O co chodzi z tym wszystkim?
  - O nic nie chodzi. To po prostu jedna z moich technik. Nic specjalnego.. No cóż nie wiem jak wy, ale ja się zbieram. Słońce zachodzi... - Cicha od pewnego czasu Sakura zapytała:
  - A nasza Hokage dała ci już mieszkanie? - Shiro założyła katanę za pasek mówiąc:
  - Nie musiała tego robić. Dobrze wie, że dam sobie radę. Poza tym na dworze jest bezpieczniej. - Widząc ich zdziwione miny rzuciła od niechcenia - Nie zrozumiecie tego. Na razie! - Rozpłynęła się w powietrzu zostawiając za sobą tylko szczelinę po błyskawicy. Pojawiła się niedaleko strumienia nad którym rosła wierzba z gałęziami dotykającymi tafli wody. Shiro odgarnęła je i od razu zlokalizowała miejsce na nocleg. Położyła się przykrywając jedynie cienkim kocem. Chłód obudził ją godzinę przed świtem, więc wstała i przeciągnęła się, rozprostowując zdrętwiałe ciało. Po chwili poczuła ból w skroni i w jej głowie odezwał się głos, który tak dobrze już znała.
  - Dłużej spać się nie dało?
  - Mistrzu, stało się coś?
  - Brakuje mi nowych ofiar...
  - Przecież poświęciłam Ci kilka dni temu 4 osoby.
  - Nie kwestionuj moich słów! - poczuła ucisk w głowie - Mam dla Ciebie mały prezent. W nagrodę za twoje posłuszeństwo dostaniesz troszkę mocy w postaci jednego z moich oddanych demonów. - Oczami duszy zobaczyła postać człowieka z długimi czerwonymi włosami i czerwonymi oczami oraz z długimi kłami- To Yuchiro. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze dogadywali. - Głos zamilkł, a Shiro poczuła ucisk w skroni wywołany przez nowego demona i upadła na ziemię. Przed oczami przemknął jej czarny płaszcz z czerwonym emblematem i na czole poczuła chłodną dłoń. Zanim straciła przytomność pomyślała jeszcze: "Nie wiedziałam, że demony mają czarne płaszcze i zimne dłonie..."