wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział X

Na początek dwie sprawy..
SPRAWA PIERWSZA  Wielkie gomene za moją nieobecność, ale wiele spraw nie poszło po mojej myśli i nie miałam głowy do tego by cokolwiek pisać. Mam nadzieję, że rozumiecie ;)
SPRAWA DRUGA Ten blog ma już ponad 1400 wyświetleń za co szczerze dziękuję wszystkim czytelnikom :)
Teraz zapraszam na nowy rozdział, który (mam nadzieję) spełni wasze oczekiwania, bo mnie osobiście nie przypadł on za bardzo do gustu..



  Kuso! Przez niego jestem pozbawiona jednego ze zmysłów i od teraz mogę polegać tylko na słuchu i intuicji.. Trzeba wyrównać szanse. Jeśli ja nic nie widzę, nikt nie będzie mógł! Czas pokazać chociaż jedną z technik Mistrza.. W głowie miałam już plan, który nie wymagał ode mnie zbyt dużego nakładu sił i chakry, a dodatkowo kończył walkę po kilku minutach. Szybko złożyłam pieczęcie.
  - Raiton: Byaku rai! - Dookoła mnie w podłożu, pojawiły się szczeliny po uderzeniach błyskawic. Uważnie obserwując mojego przeciwnika, użyłam jednego z znanych mi zakazanych jutsu i po kilku sekundach z ziemi wystrzeliły słupy ciemnego dymu, który szybko rozprzestrzenił się po jaskini ograniczając widoczność. Usłyszałam ciche westchnięcie Yuchiro, jednak nie odpowiedziałam słysząc cichy kaszel Itachiego. Zaśmiałam się pod nosem.
  - Co jest Uchiha, dusisz się? - Tak jak się spodziewałam, nie uzyskałam odpowiedzi, a kosmyki włosów musnął mi kunai rzucony przez czarnowłosego. Nie śpiesząc się ruszyłam w kierunku, w którym czułam jego chakrę.
  - Shiro już starczy. Nie chcemy przecież ich zabić, tylko uciec. - Słyszałam zmianę w głosie demona, jednak nie skomentowałam tego, wzruszając ramionami i dezaktywując jutsu. Gdy opary rozpłynęły się w powietrzu, zobaczyłam mojego przeciwnika, który z trudem łapał powietrze. Patrzyłam mu prostu w oczy, w których połyskiwał sharingan. Wiedziałam, że to nie potrwa już długo i przymknęłam powieki. Słysząc głuchy łoskot, ponownie przeniosłam wzrok na Itachiego. Jego czerwone tęczówki zniknęły pod powiekami, a ja odwróciłam się w stronę wyjścia. Na nogach utrzymał się jedynie Lider, który szeroko otwartymi oczyma przypatrywał się nieprzytomnym członkom organizacji.
  - Chyba zapomniałam dodać, że te opary powodują utratę przytomności. Miłych koszmarów Liderze.. - Nie odwracając się za siebie podeszłam do drzwi. Jednak nie pozwolono mi ich przekroczyć. Ból, który mnie dopadł, sparaliżował całe moje ciało. Rozprzestrzeniał się od głowy po koniuszki palców. Z mojego gardła wydobył się wrzask, a spod zaciśniętych powiek wypłynęły mi łzy. Poczułam jak tracę grunt pod stopami i niewidoczne coś lub ktoś, uderzyła mną w litą skałę obok drzwi. Po uderzeniu nie czułam już nic, nawet mojej chakry. Obraz zamazywał mi się z sekundy na sekundę, jednak przed utratą przytomności, zobaczyłam jeszcze pochylającą się nade mną postać. Jej twarz była mi znajoma..
  - Yuchiro.. - Więcej nie było nic, tylko ciemność.

***

  - Gdzie ja jestem? - Zapytałam samą siebie, widząc wokół siebie tylko ciemność. Chociaż nie.. mam zaciśnięte powieki.. Otworzyłam je powoli i spojrzałam w.. gwiazdy? Zerwałam się z ziemi, na której leżałam i rozejrzałam wokół. Byłam w Konoha, ale tu było inaczej. Tak pusto... Poczułam silną chęć skierowania swoich kroków do posiadłości, którą niegdyś zamieszkiwał mój klan. Po chwili pragnienie to było tak silne, że zaczęłam biec i nie minęło 10 minut jak byłam na miejscu.. Chyba. Zatrzymałam się gwałtownie widząc przed domem tłum ludzi, którzy na koszulach mieli symbole mojego klanu.. Marszcząc brwi, podkradłam się do nich i ukryłam, by mnie nie zauważyli.
- Mistrzu! Pragniemy poświęcić ci członka naszego klanu, który będzie wiernie ci służył, bez względu na okoliczności.. - Spojrzałam na mężczyznę który stał odwrócony do mnie tyłem. Kawałek za nim dostrzegłam posturę mojego obecnego "pracodawcy".
- Czego oczekujecie ode mnie w zamian? Tego co każdy z waszych poprzedników chciał? Dobrobytu klanu i innych takich bzdur? - Mężczyzna stojący do mnie tyłem, klęknął przed nim i podał coś Szatanowi. Spojrzałam na zawiniątko, które dzierżył on w swoich zakrwawionych dłoniach, jednak nie mogłam tego zidentyfikować. - Jeśli pragniecie tego, to mogę przestać na ten układ, jednak mam dodatkowy warunek. Chcę by to dziecko dało mi nieśmiertelność, bo jak wiecie, odradzam się z każdym pokoleniem tego klanu.. Ale mam tego dość! I dlatego, chcę od tej dzieciny tego daru. O rozwinięcie tego jutsu nie macie się co martwić. Sam to załatwię.. Na ludzi nie ma co liczyć, zawsze tylko zawadzacie... - Zapadła cisza. Nawet z mojego miejsca mogłam wyczuć strach członków mojego klanu. - A wy czego jeszcze tu stoicie?! Zostawcie nas samych z Shō! - Na dźwięk imienia zdrętwiałam i wpatrywałam się oniemiała w mężczyznę, któremu Mistrz oddał dziecko. "Mój ojciec?! Ale jak to możliwe?!" Shō, jak ono ma na imię?
- Shiro.. Shiro z klanu Hebi, a od teraz twoja wysłanniczka.. - Wzdrygnęłam się na dźwięk jego zimnego głosu i zacisnęłam mocno pięści, by nie skoczyć ku niemu, i rozpocząć z nim walki.
- Dlaczego robisz to własnej córce? Twój ojciec, nie pozwolił by Rada klanu, pozwoliła mi cię oddać..
- Ona nie jest ważna. Nieraz trzeba poświęcić jednostkę dla dobra ogółu i tak trzeba zrobić tym razem. W końcu przypomnimy Hokage, że klan Hebi nadal ma coś do powiedzenia w sprawach wioski i pokażemy, że pamiętamy o tym jak musieliśmy korzyć się przed.. Uchiha. - Nazwisko to wręcz wypluł, a ja nie mogąc dłużej słuchać, skoczyłam ku niemu...

***

  Znowu widzę ciemność.. Otaczała mnie cisza, którą zakłócił szelest i ciche bicie serca. Poczułam dłoń na policzku, która gładziła delikatnie moją skórę, ciepłymi palcami. Gdy drzwi otworzyły się gwałtownie, ręka zniknęła, a ja nie miałam siły by cokolwiek zrobić.. Gdzie jest Yuchiro, jak jest potrzebny do cholery?! Osoba, która weszła do pokoju, zawarczała głośno i podeszła do mojego łóżka, kładąc mi dłoń na czole.
  - Czego tu chcesz Uchiha?! Nigdy nie pomyślałbym, że zobaczę cię przy łóżku Shiro.. 
  - Ty niczego nie wiesz demonie, więc się nie odzywaj. Lider przysłał mnie, bym jej pilnował i w razie gdy się obudzi mam ją przyprowadzić do niego. Mają do pogadania.. 
  - Nie zbliżaj się do niej Uchiha! Zrobiłeś dla niej już wystarczająco dużo - zakpił - Twój pomysł by wejść do jej umysłu podczas rozmowy z Mistrzem był po prostu genialny. Tylko pogratulować inteligencji! Nie będzie chciał dać jej teraz spokoju.. Może nawet zapragnie spotkania z Tobą...
  - I co w tym złego?
  - Nic, poza tym, że tylko kilku śmiertelników spoza klanu, przetrwało spotkanie z Mistrzem. Może nawet to dobrze.. 
  - Coś ty powiedział?! Śmiesz twierdzić, że jestem słaby?! - Usłyszałam jak Uchiha zrywa się z krzesła, które musiał dostawić obok mojego łóżka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam kpiący uśmiech Yuchiro skierowany do Itachiego, który trzymał go za gardło, myśląc, że cokolwiek mu się stanie. 
  - Ej! Ty! Uchiha! Czy nawet po obudzeniu muszę oglądać twoją mordę?.. - Oboje spojrzeli na mnie ze zdziwieniem - I przy okazji puść go, dobrze ci radzę. - Wykonał moje polecenie bez cienia sprzeciwu, co było co najmniej dziwne..
  - Masz iść do Lidera. - Uśmiechnęłam się kpiąco patrząc mu w oczy i rzuciłam patrząc na niego wyzywająco.
  - A posłuszna Itachi-łasica, biega jako posłaniec? To takie słodkie! - Zobaczyłam jak zacisnął zęby, ale nic nie odpowiedział - Yuchiro, gdzie moja katana? - Demon wskazał pod ścianę, gdzie leżała nadal brudna od mojej krwi. Wstałam i podniosłam ją wkładając ostrze do pochwy przy moim boku. Wyszłam na korytarz i poczekałam na czerwonowłosego. Razem ruszyliśmy do gabinetu Lidera, nawet nie obracając się na Itachiego.
  - Yuchiro.. ile spałam? 
  - Emm.. dzisiaj mija 3 dzień.. - Westchnęłam i złapałam się za bolącą głowę, która przypomniała mi o moim śnie? Tak, chyba mogę to tak nazwać. Postanowiłam sobie, że później się nad nim zastanowię i odsunęłam go na brzeg mojej świadomości.
  - Ehh.. głowa mi przez Ciebie pęka.
  - Przeze mnie? Co ja ci takiego zrobiłem? 
  - Opuściłeś moje ciało bez mojej zgody, to mi zrobiłeś. Teraz nie mogę zapanować nad prawidłowym przepływem chakry..
  - No, bo ja ten, no.. 
  - Nie tłumacz się. Koniec tematu, chociaż narazie.. - Nie dając mu szansy na odpowiedź nacisnęłam klamkę do gabinetu Lidera i weszłam do środka. Czułam, że wchodząc tam moje życie nie będzie już takie samo jak kiedyś. Jednak nie wiedziałam, że przez uwolnienie się Yuchiro i moje omdlenie, wpadnę w kłopoty z których nie będę miała zbyt dużych szans na wydostanie się.

Pozdrawiam i czekam na szczere oceny. ~Shiro